poniedziałek, 30 grudnia 2013

Czar świątecznych wspomnień...

A raczej wspomnienie pozytywnych rzeczy pośród naszego świątecznego koszmarku ;-) Choinka, jak widać, była nieco uboga i minimalistyczna. Były jeszcze ciastka na niej, ale te z dołu pozjadał Bruno, a te na górze nie przetrwały do wigilii... Nabrały wilgoci z powietrza. No trochę było prania, ściany, kleje schły, do tego przecież nas zalało... Ale machnęłam na to ręką. Gabi przypadła rola pani Mikołajowej :-)


A poniżej widać to, co budzi w każdym dorosłym wewnętrzne dziecko... Świąteczne prezenty! Kapciochy i bluzeczka z Tchibo, limitowana edycja ulubionych kosmetyków - coś dla ciała i coś dla ducha... A także coś dla domu :-)


I oczywiście kartki. Uwielbiam dostawać kartki szczerze wypisane, zapisane od góry do dołu... Tak się natrudzić i wylać z serca same ciepłe rzeczy potrafią tylko przyjaciele!


Oraz prezent, który sobie sama sprawiłam przed świętami, korzystając z zakupu pralki - mikser. Uwielbiam go!


Codziennie coś miksuję korzystając z tego, co mam w domu. Tak powstały już m.in. mandarynkowe lody, mandarynkowy sok, koktajl z pomarańczy i zielonej herbaty... Pyszności, szczególnie polecam tym, co lubią soki z "farfoclami". Oprócz tego co pokazałam, zostaliśmy naprawdę hojnie obdarowani w te święta. Mama przywiozła 4 lampiony, w tym jeden wielki (sięga mi do pasa!), przygotowała mnóstwo pyszności o których już wspomniałam, poza tym ciocia zaopatrzyła nas w zapas przetworów w słoikach, mięsnymi własnymi wyrobami, moim ulubionym orzechowcem i orzechami z własnego drzewa... Swojsko, pysznie i zdrowo. Marzę, żeby mieć kiedyś albo mieszkanie w kamienicy, albo malutki domek na wsi. Miałabym wtedy też swój ogródek :-) 
A zaraz Nowy Rok! Życzę Wam, żeby przyniósł zdrowie, szczęście i spełnienie Waszych marzeń. Ja 2013 z ulgą żegnam, spotkało nas wiele przykrości, stresu, zmian, ale oczywiście też dobrych rzeczy. Mimo wszystko wolę spokojne życie i mam nadzieję, że w 2014 będzie dominować rutyna (nie mam tu na myśli nudy, ale spokój) :-)

piątek, 27 grudnia 2013

No i po.

Święta minęły nie wiadomo kiedy. No cóż, nie było idealnie, nie zdążyliśmy ze wszystkim. Ale za to wypoczęliśmy, najedliśmy się do syta i ogarnęliśmy dom na tyle, że da się swobodnie mieszkać. Drzwi są wstawione, przedpokój zrobiony, pralka nowa właśnie pierze, a w łazience jest na tyle czysto i klimatycznie, że można się relaksować :-) Resztę powoli się ogarnie. 


W tym roku średnio odczułam klimat i magię świąt. Po pierwsze dlatego, że bardzo spinaliśmy się z remontem, po drugie nie było śniegu, po trzecie wigilia była u nas a nie u rodziców. A mama potrafi stworzyć piękne dekoracje, choinka - mimo, że zawsze była malutka, też zawsze zachwycała. Przynajmniej tyle z tego, że potrawy miały ten sam smak co zawsze, bo przygotowywała je mama. Ale mimo wszystko zrobiła mi wielką przyjemność i niespodziankę. Był wege pasztet, wege bigos i najważniejsze - nie było w ogóle ryby na stole! Wcześniej na rodzinnych wigiliach karp miał zawsze darowane życie, a jedzono inne ryby. Poczułam się wzięta pod uwagę, co prawda Święta Bożego Narodzenia to święta,gdzie wegetarianin może się najeść mimochodem, ale ten gest naprawdę był miły. Znacie temat z wesel i imprez rodzinnych, gdzie ci niejedzący mięsa skazani są na ziemniaki i surówki? No właśnie, o to chodzi.


Tymi dwiema migawkami z prawie czystego i wyremontowanego domku żegnam Was poświątecznie i pozdrawiam. Wiem już, że niedługo będzie po wszystkim i będziemy mogli się zadomowić :-)

piątek, 20 grudnia 2013

Coraz bliżej święta...

Niedawno wróciliśmy z zakupów. Ale ceny! Zapasów na kilka dni, plus kilka drobnych rzeczy gospodarczych i pękło 200zł. Ale wpadłam, żeby napisać o czym innym. Jak wiecie, ścigamy się z czasem, żeby zdążyć z remontem do świąt. Wigilia jest u nas. Wczoraj mieliśmy powstawiać drzwi, ale się powyginały (kupiliśmy tańsze, zwykłe białe, nie drewniane ani nawet nie jest to sklejka - jak myślałam wcześniej), dodatkowo jedna futryna jest jakaś dziwna,trzeba ją nieco "nadgiąć" bo drzwi się nie zamykają do końca... No nieważne, mąż wie lepiej jak to nazywać i co z tym zrobić, ja wiem tylko, że nadal nie mamy drzwi a roboty nie ubywa. Dzisiaj był też pan z Ikei do reklamowanego zlewu (DOMSJÖ biały - odbarwił się jakby centymetr nad dnem jest lekko pomarańczowy) i po stwierdzeniu "że jest to dziwne" i nie wie, czy uznać reklamację, w końcu ją uznał, wniósł nowy zlew, otworzył opakowanie i... Ta sama sytuacja. Odbarwienie. W końcu doszedł, że to wada fabryczna, ale reklamacja będzie niestety rozpatrzona dopiero po świętach...  No ale teraz czas na punkt kulminacyjny. Wracam ze spaceru z Brunkiem, a mąż stoi z aparatem i cyka fotki pod dziwnymi kątami. Patrzę, a nas zalało! Mieszkamy teraz na ostatnim piętrze i w salonie pod sufitem, na całej długości okna (okno jest na całej jednej ścianie) zobaczyłam kropelki wody i odchodzącą farbę. Padał lekki deszcz. Wcześniej tez czasami padało,dużo mocniej i nic się nie działo. Aż do dzisiaj. Zadzwoniliśmy do administratora od razu zgłosić usterkę, ale powiedziano nam, że ktoś przyjdzie dopiero w poniedziałek! Wyobrażacie sobie? No to wykonaliśmy telefon do ubezpieczyciela. Tu ukłony i oklaski w stronę Hestii, bez zdjęć i rzeczoznawcy wycenili nam szkodę przez telefon, zaproponowali ciekawą kwotę i w ciągu trzech dni roboczych mamy spodziewać się przelewu. Więc chociaż tyle pozytywnego w tej całej sytuacji. Jestem już wykończona dzisiejszym dniem a jeszcze tyle roboty. Nie wiem, jak Wigilia będzie wyglądać. Kolejny rok z rzędu święta są, bo są i tyle. Rok temu w domu mieliśmy mały szpital, bo zwierzęta chorowały jedno za drugim, a w tym no sami wiecie na bieżąco. Ale przysięgam, że za rok choinka będzie u mnie stać od października, żebym mogła się w końcu nacieszyć świątecznym klimatem ;-) I upiekę prawdziwy piernik, taki leżakujący (albo pokuszę się o wersję wegańską, o!) i zrobię bombki i świąteczne wersje bransoletek i obejrzę wszystkie części "Kevina" ;-) - oczywiście pod warunkiem, że remont się skończy do tego czasu i nie będziemy się na nowo gdzieś przeprowadzać :-)

wtorek, 17 grudnia 2013

Zakupy dla tych z futerkiem

Największą radość sprawia mi kupowanie rzeczy dla moich siedmiu łobuzów. Tym razem w Zooplusie kupiłam więcej rzeczy dla dziewczyn - kolejny sputnik, poidło, lizawki, wapienka i przysmaki. Dla dzikich ptaków kule,a dla Brunka krem ochronny do łapek (tylko zimy brak). 


Niestety ulubionej karmy (Bearphar Care+ Rat) moich szczurzych dziewczyn nie ma w Zooplusie. Kupuję więc ją w Keko. Lubią ją do tego stopnia, że chomikują jak smakołyki w domku :-) Karma jest ciekawa, bo wzbogacona jest spiruliną oraz Echinaceą (symbolicznie, ale jest). Echinacea sprawdza się w moim stadku w lekkim przeziębieniu.


A mi coś odporność siada ostatnio. Ledwo co się wykurowałam antybiotykiem, to dzisiaj czuję, że znowu coś mnie bierze. No i niestety. Jesteśmy zmuszeni kupić nową pralkę. Starej nie opłaca się znowu naprawiać, a odmówiła współpracy przedwczoraj. Ten wydatek mniej mnie cieszy, ale co zrobić. W prezencie świątecznym urządzę sobie wielkie pranie :-)

piątek, 13 grudnia 2013

Bruno i lenistwo

Przyznaję się, że dzisiaj oprócz tego, że posprzątałam dziewczynom w klatce, nie zrobiłam nic pożytecznego. Spędziłam dzień na błogim lenistwie przy komputerze i aparacie. Zbierałam siły - jutro Ikea ;-) Urobiłam męża na kupno większej choinki, w końcu święta będą u nas, poza tym pierwszy raz w naszym nowym mieszkaniu, więc musi być porządnie i świątecznie! Bawiłam się też dzisiaj nowym aparatem, aż do momentu zrobienia przez Brunonka kleksa nosem na obiektywie i nabawienia się przez niego fobii aparatowej (nie dość, że aparat ma znienawidzony kolor białej butelki z kroplami do oczu, to jeszcze cykanie go wnerwiało) przy próbach w trybie makro. Trochę brakuje mi manualnych ustawień, ale mimo wszystko jestem zadowolona. Najbardziej podoba mi się bajer z przesyłaniem zdjęć bez kabla do komputera - ja kable ciągle gubię, więc jest to naprawdę fajnie pomyślane :-)
Mam nadzieję, że remont się ruszy na weekend. Chciałabym już móc sprzątnąć wszystko i cieszyć się z nowego miejsca. 


czwartek, 12 grudnia 2013

Dwunastego grudnia...

Kiedyś nie miałam kompletnie szczęścia w konkursach i losowaniach. Za to w tym roku los mi to solidnie wynagradza. W facebookowym rozdaniu Make Me Bio wygrałam kremik. Wcześniej karnet do kina, wyróżnienie w konkursie fotograficznym, książkę i kilka innych fajnych rzeczy. Ale powróćmy do tematu kremu. Mam wrażenie, że wszechświat krzyczy mi do ucha "Zadbaj o siebie!!!". Włosy wiecznie w niesfornym koku, twarz wysypana, skóra sucha, paznokcie w ogóle lepiej przemilczeć... Krem mi się podoba bardzo pod kątem opakowania. Uwielbiam sznurki i małe słoiczki :-) Na razie nie otwieram, przetestuję i będę się rozpieszczać po remoncie i porządkach. Ach, nie mogę się doczekać!


W temacie porządków, wzięłam się dzisiaj solidnie za kuchnię. Umyłam okna (na zdjęciu mój ulubiony płyn do mycia szyb z DM), starłam kurz, poukładałam rzeczy... Zostało niewiele. Widzicie noże na zdjęciu? Będziecie się śmiać, ale odkąd jako nastolatka poszłam do kina na "Krzyk" to mam nożową fobię. Nie znoszę ich widoku, kiedyś nie zasnęłabym w pokoju, w którym np. został nóż na talerzyku po obieraniu jabłek. W poprzednim mieszkaniu listwa magnetyczna służyła mi jako "trzymadełko" do przepisów itp. Ale teraz powoli się oswajam się z myślą, że zawisły na niej noże. Jest to bardzo praktyczne, przede wszystkim, nie tępią się - tak jak w szufladzie. Może tak zostanie, jeszcze nie wiem.


Bruno doczekał się w końcu stałego miejsca na miski. Wcześniej cały ten kącik zawalony był różnymi rzeczami. 


A podkładka pod miski ma logo, które idealnie odzwierciedla nasz dom! Pies i szczur (wiem, że wygląda jak myszka bardziej, ale dla mnie to szczur i już ;-))
Jestem wykończona. Następnym razem pokażę Wam, jakie dwa specyfiki wynalazłam, przy okazji remontu, które bardzo ułatwiają sprzątanie. A teraz czas na odpoczynek, chyba zasłużony :-)

środa, 11 grudnia 2013

Migawki z grudniowego spaceru

Kiedy ja leżałam powalona chorobą, psiaki razem z mężem i rodzicami szalały w lesie w najlepsze :-)





wtorek, 10 grudnia 2013

Przedświątecznie, bez klimatu, ale za to z nutką lekkiego stresu


Kiedy my się z mężem gimnastykujemy, aby do świąt ze wszystkim zdążyć, inni domownicy wypoczywają... I znowu kolejny wpis, a ja nie mam czym się pochwalić, tylko moimi zadowolonymi pyszczkami ;-) (w sputniku Hania a za nią Mileczka). 
Lista rzeczy do zrobienia:

PRZEDPOKÓJ
  1. Wygładzić gładź na przedpokoju (nadal nie wiem jak to się fachowo nazywa)
  2. Zagruntować.
  3. Pomalować.
  4. Dokończyć kładzenie płytek podłogowych na przedpokoju i listew.
  5. Zakleić wnękę.
  6. Wymienić włączniki światła.
  7. Zrobić fugi.
  8. Powiesić wieszak, lustro
  9. Pomalować grzejnik
  10. Posprzątać.
ŁAZIENKA
  1. Dokończyć kładzenie płytek na ścianie.
  2. Zafugować.
  3. Pomalować sufit.
  4. Wkleić lustro.
  5. Powiesić lampy.
  6. Pomalować grzejnik.
  7. Powiesić wieszak,uchwyt na papier toaletowy.
  8. Posprzątać.
  9. Ozdobić.
  10. Pomalować futrynę.
  11. Wstawić drzwi.
  12. W drzwiach wyciąć otwory na dole.
BALKON
  1. Położyć płytki podłogowe do końca.
  2. Zakleić dziury po sufitowej suszarce.
  3. Pomalować ściany.
  4. Poprawić pomalowane już barierki.
  5. Powiesić wspornik ozdobny (będą na nim wisieć kule dla ptaków)
  6. Posprzątać.
  7. Przyozdobić.
KUCHNIA
  1. Powiesić plakat.
  2. Przyciąć i zamontować listwę na cokoły (nie pamiętam też nazwy nigdy)
  3. Powiesić karnisz.
  4. Posprzątać.
  5. Zalepić dwie dziury w podłodze.
  6. Przewiesić wieszak (jakoś z mężem się nie dogadaliśmy co do wysokości i jest teraz za nisko)
  7. Wymienić zlew i zareklamować (złapał barwnik spożywczy i ma teraz lekko pomidorowy odcień!)
  8. Przyozdobić.
SALON.
  1. Złożyć skrzynię na pościel do kanapy i zamontować.
  2. Powiesić półki.
  3. Złożyć podnóżek
  4. Złożyć stolik
  5. Zamontować listwę maskującą do kabli.
  6. Posprzątać.
  7. Wynieść niepotrzebne rzeczy do piwnicy.
  8. Przyozdobić.
  9. Zamontować karnisz.
  10. Przymocować kawałek listwy przypodłogowej.
  11. Dokończyć podłogę w progu łączącym z garderobą.
  12. Zamalować drobne plamy na ścianach.
GARDEROBA
  1. Posprzątać.
  2. Poukładać poprane ubrania. 
  3. Zamontować drzwi.
SYPIALNIA
  1. Posprzątać.
  2. Wynieść narzędzia do piwnicy.
  3. Powiesić półki (opcjonalnie, jeszcze nie wiem)
  4. Zamontować drzwi.
Tak więc zostało niby niewiele ale jeszcze tak dużo! Ja cały czas segreguję, układam, piorę... Mam wrażenie, że to dosłownie syzyfowa praca! 

A tak w ogóle, to jest to setny wpis na blogu... :-)

piątek, 6 grudnia 2013

Mikołajki u nas

Jak Wasze przygotowania do świąt? Ja z mężem bardzo się spinamy, bo remont jeszcze w toku a chcemy urządzić święta w tym roku u nas. Póki co, kompletuję ozdoby choinkowe, prezenty, układam rzeczy, piorę. Mamy zakład z moją mamą- jak się wyrobimy z remontem, że święta urządzimy u nas, to wtedy ona przygotowuje potrawy na wigilię! Jest o co walczyć;-)
A w temacie świąt - można powiedzieć, że dziewczyny czują już klimat. Są spokojniejsze, więcej śpią, dużo jedzą... Na zdjęciu dwie migawki potwierdzające ten stan :-)

Mania
A co do Brunka, to on z kolei szaleje. Śmiesznie reaguje na śnieg i szron na trawie, to jego pierwsza zima pełną parą! Jestem ciekawa, czy jak spadnie solidny śnieg to będzie się bawić, czy raczej uciekać szybko do domu, pod kocyk. Tymczasem znajduje sobie dziwne zajęcia... 


Turla sztangi po podłodze. O ile moje podnosi bez problemu i potem znajduję je w łóżku i w innych dziwnych miejscach (1 i 2 kilo), to męża (5 kilo) turlał tylko po przedpokoju, brudząc i ją i siebie niemiłosiernie. Jutro może ruszą prace na przedpokoju. Trzymajcie kciuki proszę, żeby sprawnie to poszło 
:-) Balkon stoi pod wielkim znakiem zapytania, bo spadł śnieg, no ale może jeszcze się ociepli, żeby chociaż płytki położyć do końca! Byłam wielką optymistką wierząc, że razem z wrześniem pożegnamy remont. Teraz się zastanawiam, co będziemy robić, jak już się w końcu urządzimy? Grzebanie w domu już tak wrosło w nasze życie, że ciężko sobie czas bez tego wyobrazić. 

wtorek, 3 grudnia 2013

Samsung WB30F

Pamiętacie moje małe marzenie o kompaktowym, malutkim aparacie? Spełniło się! Zostałam dumną posiadaczką białego Samsunga WB30F. Pierwsze testy za mną, jestem bardzo zadowolona:-) Oczywiście Nikona nie odstawie w kąt, ale teraz będę w stanie fotografować bardzo spontaniczne sytuacje. Aparat zmieści się do klatki dziewczyn i mojej najmniejszej torebki - przebija mojego ukochanego Nikona poręcznością. Zainteresowanych specyfikacją odsyłam na stronę producenta - klik



środa, 27 listopada 2013

Ja

Dzisiaj trochę ekshibicjonizmu blogowego... Korzystając z okazji, że leżę w łóżku powalona chorobą, przeglądam archiwum zdjęć na dysku. Trafiłam na to. Zrobił mi je mąż, niedługo po ślubie i po tym, jak ścięłam włosy. Bardzo je lubię :-) 


I jeszcze jedno... To z czasów, gdy byliśmy jeszcze narzeczeństwem. Zapomniałam o tym zdjęciu całkowicie, a kiedyś też je bardzo lubiłam!


poniedziałek, 25 listopada 2013

"Herbaciarnia Madeline" i nasz chlebek


Jakiś czas temu, wpadł mi w ręce ebook "Herbaciarnia Madeline". Bardzo mi przypadła do gustu ta książka. Optymizm, przyjaźń, dobra energia - to pierwsze moje skojarzenia po przeczytaniu. Pozwólcie, że przytoczę Wam opis książki z "Lubimy czytać"

"Julia Evarts i jej pięcioletnia córka Gracie znajdują na ganku zaskakujący prezent: kawałki chleba przyjaźni amiszów i liścik: „Mam nadzieję, że będzie smakowało”. Do prezentu dołączone są przepis na chleb oraz zachęta, by podzielić się nim z przyjaciółmi. Po namowach córki Julia wręcza torebki chlebowego zakwasu Hannah de Brisay, wiolonczelistce, której kariera i małżeństwo gwałtownie się skończyły, i Madeline Davis, która niedawno otworzyła w Avalon salon herbaciany. Właśnie w salonie herbacianym Madeline między kobietami rodzi się przyjaźń, która na zawsze zmieni ich życie..."

Gdy przeczytałam książkę, wiedziałam, że na pewno kupię wersję papierową i wręczę ją mojej przyjaciółce. Chciałam, żeby zaznała tego samego czytając. W myślach miałam gdzieś pomysł na rozpoczęcie chlebkowej tradycji, ale potem trafił nam się Bruno, przeprowadzka... Przyziemne sprawy sprawiły, że pomysł pokryła warstwa solidnego kurzu. Aż tu niespodziewanie tydzień temu, moja mama przywiozła mi zakwas z przepisem i taką samą radą- aby podzielić się nim z przyjaciółmi! Śmiałam się z niesamowitego przypadku, mama dostała go od swojej koleżanki. Ciekawe, jak długa drogę już przebył? Niestety z racji tego, że w nowym mieście nie znamy nikogo, komu moglibyśmy wręczyć zakwas, dzisiaj mąż upiekł ten chlebek. A raczej mega wielki bochen, bo nie rozdzielił go na porcje. Pachnie przepięknie. mieliśmy niemały kłopot z obliczeniem czasu potrzebnego do wypieczenia środka, ale jakoś się udało. Smakuje też bardzo dobrze. 
Kolejny raz zbieg okoliczności sprawił, że spełniło się moje jakieś drobne marzenie. Żałuję tylko, że nie mieliśmy z kim się podzielić, ale kiedy znajdziemy sobie miejscowych przyjaciół, na pewno reaktywuje ten miły łańcuszek.

środa, 20 listopada 2013

wtorek, 19 listopada 2013

Bruno i nowe legowisko


Brunoliński w nowym legowisku. Na początku kupiliśmy mu taki sam koszyk, ale w kolorze brązowym. Ten mama kupiła dla Gabi, ale jej nie przypadł do gustu, więc oddała nam. Nam obojgu się czarna wersja kosza bardziej podoba niż stara brązowa (w brązowym Bruno trzymał tylko swoje zabawki, a w tym dzisiaj siedział), tak więc ten zostaje u nas, a brązowy oddamy. Oba kosze są marki Lindo. Ich zdecydowana zaletą jest tworzywo, z którego są wykonane. Wiklinowe wyglądają pięknie, ale często są gryzione przez psy. Taki plastikowy łatwo utrzymać w czystości i nic nie kusi żeby pogryźć.Oba kosze tradycyjnie kupiłyśmy w Zooplusie. Tak wiem, często o nim piszę, ale jest to jeden z dwóch moich ulubionych sklepów internetowych z akcesoriami dla zwierząt. A to u nas częste zakupy przy takim dobrodziejstwie inwentarza  ;-). Drugim ulubionym sklepem jest Keko. W Keko kupuję karmę i przysmaki dla szczurków, mają rozsądne ceny dobrych marek i większe paczki, co się zdecydowanie nam opłaca.

Ulubione książki z dzieciństwa

Do zrobienia pozostał nam tylko przedpokój (znowu mam nową wizję!) i balkon w całości. A tak, to zostały tylko drobnostki typu wstawić drzwi, powiesić lampy i dokończyć kawałek łazienki. Powoli segreguję rzeczy i układam. Rozładowałam kartony z moimi książkami z dzieciństwa. W dawnym domu wylądowały w piwnicy szczelnie pozaklejane w kartonach z braku miejsca na regałach,  w mieszkaniu pozostało tylko kilka pozycji do których chętnie wracam. W biblioteczce trzymam "Kubusia Puchatka" A.A. Milne (ktoś zostawił ją z innymi książkami pod boksem ze śmietnikami, gdzie znalazł je mój tato i wziął korzystając, że były w niezłym stanie), "Nowe przygody Mikołajka" i dwa kolejne tomy (kupiłam sobie jako dorosła, a stare klasyczne, małe książeczki o przygodach Mikołajka notorycznie wypożyczałam z biblioteki. Do dzisiaj marzę, żeby mieć całą serię na własność. Może Mikołaj to przeczyta i mi przyniesie w tym roku?), "Dyrdymałki i inne wiersze" Ireny Suchorzewskiej (Cudowne wierszyki!), baśnie Andersena (które nabyłam używane również jako dorosła, ale w dzieciństwie czytałam w innych wydaniach) i ukochana "Chłopcy z placu broni", którą mam po rodzicach. 
Lektury, na których również się wychowałam, a które przełożyłam dzisiaj do plastikowych pojemników i również schowam do piwnicy i będą czekać na małego ktosia, któremu przekażę wszystkie te moje literackie skarby to:

Książki Disney'a, które uwielbiałam, a pierwszą książką którą dostałam z tej serii był "Bernard i Bianka". To chyba pierwszy romans, który wpadł mi w ręce;-) Oprócz tych książek na zdjęciu, mam jeszcze kilka wydanych w większym formacie.

"Martynka i jej mały świat" oraz "Niezwykłe przygody Kasi i Pawła" - cudowne, przepiękne ilustracje!

"Martusia i Gufi" oraz "Kasia i Bari" - od dziecka uwielbiałam książki o psach :-)

Wiersze Jana Brzechwy, wyeksploatowane do granic możliwości, klasyk!

Gazetka "Już czytam". Świetne opowiadania, komiksy. Żałuję, że uchowało mi się tak niewiele egzemplarzy, kiedyś miałam wszystkie. Teraz chętnie bym dokupiła resztę...

"Dzieci z Bullerbyn" Astrid Lindgren. Pierwsza książka, którą przeczytałam od deski do deski sama w jeden wieczór. I druga pozycja tej samej autorki. Po krótkim zastanowieniu, pozostają też w domu na półce. 

Oprócz tych książek namiętnie czytałam regularnie także "Dynastię Miziołków" - najbardziej podobał mi się motyw ze szczurem. Nawet w najśmielszych dziecięcych marzeniach nie posunęłam się o myśl, że będę mieć w przyszłości tyle ogonów w domu! Bardzo podobała mi się również "Mała księżniczka" Frances Hodgson Burnett. Nigdy też nie miałam jej na własność, ale regularnie wypożyczałam. 
Gdy byłam już nieco starszym dzieckiem i poznałam moja dotychczasową przyjaciółkę (poznałyśmy się w 4 klasie podstawówki) to wypożyczałyśmy razem książki z cyklu "Jeżycjady" Małgorzaty Musierowicz i czytałyśmy po szkole. Każda w swoim domu, ale to przez jakiś czas był nasz wspólny rytuał.
Nigdy nie przeczytałam cyklu "Ani  z Zielonego Wzgórza" ale za to "Tajemniczy ogród" urzekał mnie regularnie swoim klimatem. Jako dziecko sięgałam też po dzieła Mickiewicza (uwielbiam epokę romantyzmu, wtedy jeszcze nie wiedziałam, że jest coś takiego, ale już mnie do tego ciągnęło), a jego dramaty wystawiałam w domu za pomocą lalek Barbie :-)
Książki odkąd pamiętam były dla mnie bardzo ważne. Dzięki rodzicom szanuję wszelkie lektury. Używane i po kimś mają dla mnie taką samą wartość, jak te nowe.Podziwiałam mojego tatę, gdy mi czytał je wieczorami. Pragnęłam czytać sama i nie wierzyłam mu, że kiedyś się nauczę i że jest to bardzo proste. A dzisiaj mam nadzieję, że kiedyś sama będę mogła tak samo zapewniać nasze dziecko :-)

niedziela, 17 listopada 2013

Szczury w komplecie

Dzisiaj monotematycznie - zwierzęta. Tym razem moje. Wczoraj, podczas sprzątania w klatce, udało mi się zrobić zdjęcie całego stadka moich dziewczyn. To chyba jedyne, wspólne zdjęcie. Od lewej: Inka, Lewa, Hania, Milka, Mania, Prawa. No niech ktoś mi powie, że szczury nie są  cudowne!


A tu bonus, oczywiście Brunka nie mogło zabraknąć, ciekawski jak zawsze:


Karmniki z Zooplus

Zooplus przygotował ofertę dla dzikich zwierząt. Mi do gustu przypadły dwa karmniki:

Zdjęcie pochodzi ze strony Zooplus

Zdjęcie pochodzi ze strony Zooplus

Szczerze przyznam, że nigdy nie dokarmiałam dzikich zwierząt. Nie znam się na tym. Nie wiem, czy te budki są praktyczne czy nie. Ale pomyślałam, że byłaby to świetna zimowa ozdoba balkonu, a przy okazji może zleciałyby do nas jakieś ptaszki na ucztę? W każdym razie oferta zwróciła moją uwagę na fakt, że warto też pomagać dzikim zwierzętom, kiedy warunki atmosferyczne są niekorzystne. Dlatego, nie wiem czy kupię taki gadżet, ale na pewno wdrążę się w temat i będę pomagać, na tyle, na ile będę w stanie :-)
A tu - Zooplus, można obejrzeć całą ofertę skierowaną do tej specyficznej grupy zwierzaków. 


piątek, 15 listopada 2013

Chory Bruno

Wczoraj zauważyłam, że Bruno ma gluty w jednym oku. Zielona wydzielina plus z godziny na godzinę coraz bardziej czerwona źrenica. Diagnoza - zapalenie spojówki. Biedak jakoś daje sobie zakropić oczęta. Teraz siedzimy rozwaleni oboje na kanapie i czekamy na zamówienie z Zooplus. Oby dzisiaj przyszło, bo zamówiłam m.in. kilogramowe wiadro uszu dla Brunka- na pocieszenie w chorobie jak znalazł ;-) 

poniedziałek, 11 listopada 2013

Wielki Gatsby


Oglądaliście? Ja niedawno i szczerze mówiąc, film urzekł mnie przekoloryzowaniem, narracją, muzyką... A zamówienie na książkę czeka w Empiku na zrealizowanie :-) 




Wnękowa decyzja

No nic. Podjęłam decyzję. Nie da się nic zrobić z wnęką, nie wyrównując ścian. Tak czy inaczej byłyby widoczne krzywizny. W sumie jedyną rzeczy którą można zastosować bez kucia byłaby jakaś kotara, ale praktyczniej będzie ze zwykłymi drzwiami. Pogodziłam się z myślą, że pewnych spraw nie dam rady przyspieszyć, jak chcę, żeby to jakoś wyglądało. 

niedziela, 10 listopada 2013

Plan mieszkania


Dzisiaj postanowiłam Wam pokazać, jaki mamy układ mieszkania. Nie jest to nowe budownictwo ani moja wymarzona kamienica, ale mieszkanie ma wiele zalet, o których pisałam wcześniej - przestrzenny widok z okien, dobre położenie bloku, opłaty (przynajmniej za ogrzewanie) niższe niż w kamienicy - czyli wszystko to, czego potrzebowaliśmy na start w nowym mieście. Nie porywaliśmy się na zakup dużego, wymarzonego mieszkania, bo nie wiemy, jak potoczą się nasze losy i czy zostaniemy tu na stałe. Mieszkanie ma trzy pokoje i ślepą, mikro kuchnię w oryginale. My przenieśliśmy kuchnię do jednego z pokoi, a w kuchni urządzamy sobie malutką garderobę połączoną z pralnią. Praktyczniej by było w miejscu kuchni urządzić łazienkę a w miejscu łazienki garderobę - wtedy byłaby bliżej sypialni i od razu można by było chować na przykład płaszcze po wejściu do domu, ale niestety, nie mieliśmy tyle czasu, żeby aż tak przearanżować układ. Jak widać na planie, mam w przedpokoju wnękę. Znajduje się w niej licznik i zaślepiona rura od gazu. Nie dość, że nie mogę tego po prostu zabudować, bo musi być dojście - wiadomo, to jeszcze ściany są tak krzywe, że nie mam kompletnie pomysłu na aranżację tego kącika. Co prawda, moglibyśmy podrównać wszystko, ale jak pomyślę o kolejnym kuciu ścian... Szukam jakiś inspiracji, ale nie wiem czy niestety nie będę zmuszona na solidne wyrównanie. 

wtorek, 5 listopada 2013

Gabi i różności


Podczas ubiegłego weekendu, gościliśmy moich rodziców i Gabi. Wyprzytulałam się z nią za wszystkie czasy, bo Bruno to przytulak i owszem, ale na jego zasadach. Nie za długo, bez buziaków, a najlepiej to drapać po prost po brzuszku. Gabi lgnie za to do człowieka z ogromną mocą. Jest cudowna, malutka i żałuję już, że nie mieszka z nami. Bruno też się do niej bardzo przywiązał i dopiero dzisiaj przeszła mu rozpacz po wyjeździe naszych gości. Uwielbiamy ją wszyscy!
Postępy w remoncie powoli, ale do przodu. Mamy już płytki w garderobie i pomalowane ściany. Mam nadzieję, że reszta w miarę szybko pójdzie, bo ciągle chodzę i się o coś obijam, potykam. Wszędzie leżą worki, kartony. Cierpią też na tym zwierzęta, dziewczyny nie mają solidnych wybiegów, no Bruno niby sobie jakoś radzi, ale też nie może poszaleć w zabawie. 
Poza tym udało mi się wygrać podwójny karnet miesięczny na projekcje filmowe w ramach DKFu! Śmiałam się, bo rano jeszcze narzekałam mężowi, że ciekawe tytuły będą wyświetlać, a nie ma teraz pieniędzy ani czasu żeby się swobodnie wybrać gdzieś razem. A potem szybki, prosty konkurs na Facebooku i proszę. Czasami życie funduje naprawę miłe niespodzianki :-)

środa, 30 października 2013

H&M

Zdjęcie pochodzi ze strony H&M
Przyjaciółka podesłała mi dzisiaj link. Jak widać H&M ubiera nie tylko ludzi i mieszkania, ale i zwierzęta ;-) Ten modny sweterek można nabyć o tu -klik.

poniedziałek, 28 października 2013

Domowe melodie




Poniedziałkowy poprawiacz humoru... Polecam też ich inne utwory! :-)

Bruno


"No kiedy wyremontujecie ten balkon, jak ja mam tu siedzieć?" :-)

Gabi

W sobotę do naszej rodziny dołączyła Gabi. Jest to cudna mała suczka, wyglądająca jak jamnik bez ogonka. I podobna do Brunka! Dwa karmelki.  Rodzice przygarnęli ją spod skrzydeł Stowarzyszenia Łapa.