A raczej wspomnienie pozytywnych rzeczy pośród naszego świątecznego koszmarku ;-) Choinka, jak widać, była nieco uboga i minimalistyczna. Były jeszcze ciastka na niej, ale te z dołu pozjadał Bruno, a te na górze nie przetrwały do wigilii... Nabrały wilgoci z powietrza. No trochę było prania, ściany, kleje schły, do tego przecież nas zalało... Ale machnęłam na to ręką. Gabi przypadła rola pani Mikołajowej :-)
A poniżej widać to, co budzi w każdym dorosłym wewnętrzne dziecko... Świąteczne prezenty! Kapciochy i bluzeczka z Tchibo, limitowana edycja ulubionych kosmetyków - coś dla ciała i coś dla ducha... A także coś dla domu :-)
I oczywiście kartki. Uwielbiam dostawać kartki szczerze wypisane, zapisane od góry do dołu... Tak się natrudzić i wylać z serca same ciepłe rzeczy potrafią tylko przyjaciele!
Oraz prezent, który sobie sama sprawiłam przed świętami, korzystając z zakupu pralki - mikser. Uwielbiam go!
Codziennie coś miksuję korzystając z tego, co mam w domu. Tak powstały już m.in. mandarynkowe lody, mandarynkowy sok, koktajl z pomarańczy i zielonej herbaty... Pyszności, szczególnie polecam tym, co lubią soki z "farfoclami". Oprócz tego co pokazałam, zostaliśmy naprawdę hojnie obdarowani w te święta. Mama przywiozła 4 lampiony, w tym jeden wielki (sięga mi do pasa!), przygotowała mnóstwo pyszności o których już wspomniałam, poza tym ciocia zaopatrzyła nas w zapas przetworów w słoikach, mięsnymi własnymi wyrobami, moim ulubionym orzechowcem i orzechami z własnego drzewa... Swojsko, pysznie i zdrowo. Marzę, żeby mieć kiedyś albo mieszkanie w kamienicy, albo malutki domek na wsi. Miałabym wtedy też swój ogródek :-)
A zaraz Nowy Rok! Życzę Wam, żeby przyniósł zdrowie, szczęście i spełnienie Waszych marzeń. Ja 2013 z ulgą żegnam, spotkało nas wiele przykrości, stresu, zmian, ale oczywiście też dobrych rzeczy. Mimo wszystko wolę spokojne życie i mam nadzieję, że w 2014 będzie dominować rutyna (nie mam tu na myśli nudy, ale spokój) :-)