Niedawno wróciliśmy z zakupów. Ale ceny! Zapasów na kilka dni, plus kilka drobnych rzeczy gospodarczych i pękło 200zł. Ale wpadłam, żeby napisać o czym innym. Jak wiecie, ścigamy się z czasem, żeby zdążyć z remontem do świąt. Wigilia jest u nas. Wczoraj mieliśmy powstawiać drzwi, ale się powyginały (kupiliśmy tańsze, zwykłe białe, nie drewniane ani nawet nie jest to sklejka - jak myślałam wcześniej), dodatkowo jedna futryna jest jakaś dziwna,trzeba ją nieco "nadgiąć" bo drzwi się nie zamykają do końca... No nieważne, mąż wie lepiej jak to nazywać i co z tym zrobić, ja wiem tylko, że nadal nie mamy drzwi a roboty nie ubywa. Dzisiaj był też pan z Ikei do reklamowanego zlewu (DOMSJÖ biały - odbarwił się jakby centymetr nad dnem jest lekko pomarańczowy) i po stwierdzeniu "że jest to dziwne" i nie wie, czy uznać reklamację, w końcu ją uznał, wniósł nowy zlew, otworzył opakowanie i... Ta sama sytuacja. Odbarwienie. W końcu doszedł, że to wada fabryczna, ale reklamacja będzie niestety rozpatrzona dopiero po świętach... No ale teraz czas na punkt kulminacyjny. Wracam ze spaceru z Brunkiem, a mąż stoi z aparatem i cyka fotki pod dziwnymi kątami. Patrzę, a nas zalało! Mieszkamy teraz na ostatnim piętrze i w salonie pod sufitem, na całej długości okna (okno jest na całej jednej ścianie) zobaczyłam kropelki wody i odchodzącą farbę. Padał lekki deszcz. Wcześniej tez czasami padało,dużo mocniej i nic się nie działo. Aż do dzisiaj. Zadzwoniliśmy do administratora od razu zgłosić usterkę, ale powiedziano nam, że ktoś przyjdzie dopiero w poniedziałek! Wyobrażacie sobie? No to wykonaliśmy telefon do ubezpieczyciela. Tu ukłony i oklaski w stronę Hestii, bez zdjęć i rzeczoznawcy wycenili nam szkodę przez telefon, zaproponowali ciekawą kwotę i w ciągu trzech dni roboczych mamy spodziewać się przelewu. Więc chociaż tyle pozytywnego w tej całej sytuacji. Jestem już wykończona dzisiejszym dniem a jeszcze tyle roboty. Nie wiem, jak Wigilia będzie wyglądać. Kolejny rok z rzędu święta są, bo są i tyle. Rok temu w domu mieliśmy mały szpital, bo zwierzęta chorowały jedno za drugim, a w tym no sami wiecie na bieżąco. Ale przysięgam, że za rok choinka będzie u mnie stać od października, żebym mogła się w końcu nacieszyć świątecznym klimatem ;-) I upiekę prawdziwy piernik, taki leżakujący (albo pokuszę się o wersję wegańską, o!) i zrobię bombki i świąteczne wersje bransoletek i obejrzę wszystkie części "Kevina" ;-) - oczywiście pod warunkiem, że remont się skończy do tego czasu i nie będziemy się na nowo gdzieś przeprowadzać :-)
Głowa do góry! Za rok Wasz dom będzie cały pachniał pierniczkami :)
OdpowiedzUsuńRemont to straszny czas, sama tego doświadczyłam i doświadczę w nowym roku (łazienka:/).
Hm...Czyli obie Wigilię 2014 spędzimy w naszych pięknych odnowionych i pachnących mieszkaniach:)
Oby tak było :) Dzięki za słowa otuchy! :)
Usuńwrrr... wszystko tylko nie remont...
OdpowiedzUsuńja w tym roku robiłam bombki, ale powiem Ci że już mi to bokiem wychodzi..podjęłam się, ze zrobię na całą choinkę i ledwo,ledwo się dziś wyrobiłam, nie mówiąc już o reszcie rzeczy która jest do zrobienia przed świętami, no ale jak patrze na efekt mojej pracy to w sumie jestem zadowolona:p
OdpowiedzUsuńMoja choinka jest trochę "łysa" ale za rok zaszaleję :) U mnie to taka tradycja, że co roku robię jakieś ozdoby masowo i potem daję bliskim i sama uzupełniam przystrojenie o nowe elementy. Ale w tym roku niestety nie udało się :(
UsuńGłowa do góry. W takim razie spokojnych świąt życzę, bez żadnych niemiłych niespodzianek. : )) Zapraszam.
OdpowiedzUsuńDziękuję i również życzę spokojnych, wesołych świąt :)
Usuń