czwartek, 22 sierpnia 2013

Dalej czekam na koniec remontu.

Dzisiaj pojechałam do męża i nowego domku z misją podpisania przez niego papierów. Wiecie, przy przeprowadzce jest pełno formalności. W ciągu godziny odebraliśmy aż trzy przesyłki! Tyle nowych  rzeczy chciałabym Wam pokazać, a muszą leżeć w kartonach do zakończenia remontu, żeby się nie zniszczyły... :-( 
Oprócz rzeczy do domu i kosmetyków, zamówiłam też trochę nowych półfabrykatów na bransoletki. Przeprowadzka uczy pokory i cierpliwości!

Rozdanie u Kuny domowej!



środa, 21 sierpnia 2013

Wiadomość dnia

Zapadła decyzja - wprowadzam(y) się na weekend, zaraz po zakupach w Ikei. Jestem przeszczęśliwa, może we dwójkę szybciej pójdzie ten remont :-)

Mania zakończyła już branie antybiotyku, wraca jej siła, humor i apetyt. Ran prawie już nie widać i gdyby nie wygolone futerko, nikt by nie zgadł, że dopiero co miała operację! Teraz trzymamy kciuki, żeby nie było przerzutów wewnętrznych albo nowych widocznych guzów. 

wtorek, 20 sierpnia 2013

Dylemat

Hej moi drodzy czytelnicy, dzisiaj już trzeci raz! :-)
Poradźcie coś - kuchnia z okapem, czy bez? Korzystacie? Czy wisi i po prostu ozdabia? 
Ja w poprzedniej kuchni miałam okap, ale niepodłączony, pełnił rolę dekoracyjną (jakoś ciągle nie było czasu a potem już nie było potrzeby). Tylko, że kuchenkę miałam blisko okna i w razie czego otwierałam je po prostu. Teraz kuchenka będzie bliżej wejścia (w zasadzie bezdrzwiowego przejścia do pokoju dziennego), no i nie wiem czy potrzebny, czy nie...

Ikea

Zakupy w Ikei za nami, jeszcze jedne przed nami. Zakwasy mam do teraz. W starej wrocławskiej Ikei potrafiłam zakupy zrobić w 15 minut! W tej nowej, większej, póki co się nie odnajduję. Dużo rzeczy, ekspozycji, a mimo to zdarzają się często braki w asortymencie. Dużo chodzenia, dużo szukania. Zszedł cały dzień. I jedna, okropna wada - brakuje tam zasięgu telefonicznego! Co dodatkowo komplikuje zakupy, bo jak się jest w kilka osób i każda nagle pobiegnie w stronę czegoś, co się jej spodoba, to na szukanie się wśród wszystkiego wydłuża czas do nieskończoności ;-) 
Koncepcja kuchni została lekko nadgięta - szafki, którymi chciałam wykończyć ciągi, okazały się być tylko w kolorze kremowym! Kremowych frontów nie chcę (miałam w starej kuchni i chcę odmiany) więc jeszcze trzeba będzie popracować nad projektem. Przymierzyłam się też do mojego wymarzonego biurka. To chyba wersja dla nastolatków/dzieci, bo jakieś niskie się wydało:-)
Poza tym żyję i już nie mogę się doczekać przeprowadzki. Bardzo bym chciała już mieszkać w nowym mieszkaniu!
 

Z cyklu - znajdź różnicę

Grzebiąc wczoraj w zdjęciach, znalazłam te dwa:

Inka i Hela. Dwa pokolenia, dwa charaktery, inne geny, a jednak tak bardzo podobne...:-)

piątek, 16 sierpnia 2013

Mania


Dzisiaj chcę się Wam pochwalić, że Mania wygrała tym zdjęciem konkurs fundacji Ogony. Będzie twarzą nowej, społecznej kampanii!

czwartek, 15 sierpnia 2013

Czesław Śpiewa

Kiedyś nie lubiłam muzycznie Czesława. Teraz sama nie wiem dlaczego? Mogę słuchać godzinami, fajnie się bawi słowami, ciekawie wychodzą mu duety. Uwielbiam go w parze z Melą Koteluk i Gabą Kulką! Ten z Wdową też ma swój urok, chociaż na inny nieco sposób ;-)




poniedziałek, 12 sierpnia 2013

Hanutka


Hania jest u nas dokładnie od 26 maja tego roku. Adoptowaliśmy ją z fundacji Viva. Bardzo szybko się zadomowiła i zaprzyjaźniła z resztą dziewczyn. Jest bardzo samodzielna. Już pierwszego dnia wymyśliła, jak zejść z łóżka. Inne dziewczyny same nigdy tego nie robiły. Znalazła sobie kącik pod szafą, gdzie bardzo chętnie oddawała się przyjemności obgryzania ściany. Z czasem inne dziewczyny próbowały iść w jej ślady chodząc za nią jej ścieżkami. Niektórym to się udawało, niektórym nie, bo trzeba przyznać, że żeby za nią nadążyć, to trzeba mieć refleks.
Mówię na nią Hanutka, bo to sama słodycz jak się na nią patrzy. Jest najmłodsza w naszym stadku.

They Might Be Giants - Boss of Me


Lubię "Zwariowany świat Malcolma" za ten utwór tytułowy. Poprawia mi humor :-)

niedziela, 11 sierpnia 2013

Oryginal Source Chocolate&orange

Dzisiaj w moje ręce wpadła próbka żelu pod prysznic Oryginal Source o zapachu czekolady i pomarańczy. Mimo niezbyt przyjaznego składu, postanowiłam wypróbować. Na plus, jak już wcześniej pisałam, jest to, że jest to produkt wegański. Drugim plusem jest zapach - pachnie jak moja ulubiona ciemna czekolada z pomarańczami. Fajnie się pieni, ale poza miłymi doznaniami pod prysznicem niestety niewiele mi zaoferował. Wysuszył okropnie skórę, aż się prosiła o balsam, poza tym trochę podrażnił, w niektórych miejscach swędzi mnie i mam niewielkie czerwone placki...  No mieszane uczucia mam. Kalkuluję raczej na minus i pozostanę przy bardziej naturalnych mydłach i żelach, ale nie wiem. Ten produkt jest widocznie ukierunkowany w stronę zapachu a nie pielęgnacji. Sama raczej nie kupię, ale gdy dostanę w prezencie to pewnie zużyję ;-) Mam jeszcze jedną próbkę - cytryna i drzewo herbaciane, różni się nieco składem, ale myślę, że szału nie będzie. W każdym razie przetestuję i może coś skrobnę na jego temat. 

sobota, 10 sierpnia 2013

Bruno

Bruno trafił do nas dokładnie 16 kwietnia. Na ogłoszenie, że szuka domu, trafiliśmy w dzień psikusów - 1 kwietnia. Mimo, że były to święta i dość późna godzina, zadzwoniliśmy od razu pod podany numer, bo wiedzieliśmy, że Bruno to nasz przyszły psiak. Po upewnieniu się, że pasuje do nas, umówiliśmy się na odbiór we Wrocławiu 16 kwietnia. Bruno przebywał w Żywcu w domu tymczasowym, a my mieliśmy wtedy zobowiązania wobec znajomych - obiecaliśmy im, że zaopiekujemy się ich psiną na czas wyjazdu. Dwa psy, w tym jeden nowy całkowicie, wydało nam się ryzykownym rozwiązaniem. Ale dzięki temu mieliśmy czas na zamówienie Brunkowi legowiska, zakup karmy, zabawek, smyczy, odwiedzenie weterynarza i wypytanie go o wszystko itp. Bruno, mimo, że urodzony w lutym, to pies właśnie jak z pierwszego kwietnia - jeden wielki, chodzący psikus! Jest bardzo żywiołowy, zachowuje się trochę jak pies, a trochę jak kot. "Ugniata ciasto", ale też zawzięcie potrafi kopać i ganiać za innymi zwierzętami. Na szczęście szczurkom okazuje należyty szacunek (bardzo się martwiliśmy, jak je przyjmie, ale był od małego wychowany z kotami, gryzoniami, więc mieliśmy trochę z górki), a gdy się za bardzo rozpędzi, to dziewczyny doskonale wiedzą jak go utemperować. Zawsze wlezie, gdzie nie powinien, zje to czego wolałabym żeby nie ruszał - kupy to rarytas, markowa karma się do tego nie umywa, skoczy na kogoś, podrapie, popsuje, wytarza się... No mamy z nim wesoło ;-)  Jak już się przeprowadzimy, to idziemy na szkolenie. Wkurza mnie niemiłosiernie jak gryzie i szarpie (myśleliśmy, że przestanie jak wyjdą mu stałe zęby, ale gdzie tam), ale jak spojrzę na te brązowe oczęta to się od razu rozpływam i złość mija. Oto Bruno - pies wyzwanie :P Mój sześciomiesięczny łobuz:



















Dobre nowiny

Mam dobre nowiny. Mania się bardzo szybko wybudziła po zabiegu, teraz już je, chodzi, ma malutkie rany. Jutro mąż mi ją przywiezie. Bardzo jesteśmy szczęśliwi, że się udało. 
Wczoraj, podczas czytania "Granic uczuć" Joy Fielding, natknęłam się na fragment o kuzynkach (chyba?) kogoś tam z Polski, no nieważne, w każdym razie była wymieniona tam Mania jako jedna z żyjących kobiet. Wzięłam to za dobrą monetę :-) 
Przygotowałam mężowi rzeczy, które ma zabrać do nowego mieszkania. Trochę się tego nazbierało przez miesiąc. Dwie nowe kuwety do klatki dziewczyn (w starych wygryzły dziury), granulat, doniczka, koszyczki, kuferek, skrzynka na klucze, doniczki balkonowe, nowe buty (przepiękne, białe balerinki - mój prezent urodzinowy. Zostawiam je na specjalne okazje). W pokoju od razu luźniej jak wystawiłam wszystko na przedpokój. Poślubiony przywiezie Manię, zabiera rzeczy i wraca remontować. Rezygnujemy ze wspólnego weekendu na rzecz szybszego mojego wprowadzenia się. 
A za tydzień Ikea!
Nie mogę się doczekać, wybierania, przebierania, macania i kupowania :-)

czwartek, 8 sierpnia 2013

Czwartek

Podróż z Manią przebiegła na szczęście bezproblemowo. Nie było za gorąco, miałyśmy dobre miejsce. Na przystanku przywitał nas mój małżonek z zimnym szejkami w ręce. Jakby czytał w moich myślach! Za to podróż w druga stronę była okropna. Gorąco! W domu z braku czegoś konkretnego i szybkiego na obiad, zrobiłam najszybsze sushi i chyba najmniej schludne na świecie. Ale przynajmniej smaczne. 
Chcę wkomponować gdzieś biurko w nowym domu. Pisałam już o tym? Dzisiaj otrzymałam znak! Mąż dostał smsa, że wszystkie biurka z serii Micke z Ikei, są przecenione o 15% procent, jak się nie mylę. Jak usłyszałam nazwę, to wpadłam, w taką euforię, że nic do mnie już nie docierało. Mąż obiecał, że biurko kupimy, najwyżej go po prostu nie złożymy i będzie leżeć w piwnicy, ale będzie moje!;-)

(Zdjęcie pochodzi ze strony Ikea)


Proszę nadal o trzymanie kciuków za jutrzejszy zabieg! Bardzo się martwię, ale wierzę, że Mania będzie w dobrych rękach. Doktorzy, chociaż jeszcze nie operowali naszych zwierząt, niejednokrotnie dowiedli, że znają się na rzeczy. 

środa, 7 sierpnia 2013

Początki nowego


Szybkie trzy migawki z nowego mieszkania. Widać nasz przedpokój, oraz wejście do nowej kuchni i garderoby. Okno jest już zabudowane (jakoś nie mogłam się przekonać do ślepej i w dodatku mikro kuchni, tym bardziej, że trzeci pokój jest pokojem przejściowym. A sypialnia z oknem na kuchnię, lub biuro czy cokolwiek innego wydało mi się okropnym pomysłem. Będziemy mieć więc garderobę połączoną z pralnią.) No i deski podłogowe. Na samym początku napaliłam się na odnowienie parkietu, ale w porównaniu z położeniem nowej, drewnianej podłogi, niezbyt to się opłacało. 

Przygotowania do podróży

Spakowałam już rzeczy potrzebne Maniutce i niecierpliwie śledzę pogodę. Mam nadzieję, że rano nie będzie aż tak gorąco, ale na wszelki wypadek przygotowałam przenośną klimatyzację idąc za radą wyczytaną na jednym z blogów. Zamrażam wodę w worku, jutro przed podróżą włożę ją do plastikowego pojemnika, a następnie do skarpetki. Mamy wodę, mamy ścierkę do moczenia w razie potrzeby, mamy poidło. W sumie dobrze, że muszę ją zawieźć dzień wcześniej, nie będzie zmęczona po podróży przed samym zabiegiem. W sumie mam torebkę zapakowaną po brzegi, torbę z małą klatką i innymi akcesoriami i jeszcze dojdzie transporter. Wyprawka jak z dzieckiem! Proszę jeszcze raz o trzymanie kciuków, żeby wszystko odbyło się pomyślnie.

wtorek, 6 sierpnia 2013

Leniwy wtorek

Lenię się dzisiaj przed komputerem, nawet codzienny, długi spacer z Brunkiem przekładam na wieczór. Gorąco, za gorąco jak dla mnie! Źle funkcjonuję w zimie i lecie. Najbardziej optymalna jest dla mnie jesień. To moja ulubiona pora roku. Odebrałam przesyłkę z Zooplusa - podłoże dla dziewczyn 15kg, puszki dla Brunka - 400g x12, kilogram darmowej karmy i dodatkowa rampa do wychodzenia z klatki. Kurier się nieco zmachał wnosząc to na drugie piętro. Aż współczuję temu, który co miesiąc będzie nam przywoził co najmniej taką pakę do nowego mieszkania :-)
Bardzo lubię Zooplus. Mają wiele nowinek, często ciekawe promocje i dobre marki. Nie mają tylko ulubionych karm moich dziewczyn i kolb (Bearphar, Versele laga), no ale na inne rzeczy nie mogę narzekać. 
Zapisałam się do newslettera Zostań wege na 30 dni! i Muszę przyznać, że to fajna sprawa. Polega to na tym, że codziennie dostaje się maila z dawką wege informacji w pigułce. Co jeść, jak jeść, przepisy, ciekawostki, przykłady. Czekam, aż przeczytam wszystkie wiadomości, potem sobie wydrukuję i zrobię trzecie podejście w życiu do wegetarianizmu, albo nawet weganizmu! Zobaczymy, jak dam sobie radę. Problemem u mnie jest komponowanie posiłków, robienie zakupów. Mam nadzieję, że dzięki tym wiadomościom uda mi się być bardziej świadomą podczas tych czynności i moje posiłki będą pełnowartościowe i smaczne. Pierwszy raz przestałam jeść mięso w szkole podstawowej. Potem na rok przed ślubem. Niestety znowu zaczęłam jeść mięso, bo nie potrafiłam odpowiednio komponować posiłków. Czegoś mi brakowało, co odbijało się na zdrowiu. Bardzo bym chciała do tego wrócić, teraz już wiem, że suplementacja jest prawdopodobnie rozwiązaniem mojego problemu. Zachęcam Was również do spróbowania nowego stylu życia :-)
Powoli przygotowuje Manię do zabiegu. Będzie to niezłe przedsięwzięcie, bo weterynarz który wykona zabieg znajduje się w miejscowości do której się przeprowadzamy, czy 70km od jeszcze mojego miasta. Mąż tam już mieszka, remontuje. Nie są do warunki do trzymania zwierzęcia, jeszcze po operacji. Ja nie mam ani prawa jazdy, ani nikogo pod ręką, kto mógłby nas zawieźć. PKS w moim mieście splajtował, co spowodowało poważne utrudnienia w komunikacji międzymiastowej. Zostaje mi jeden autobus rano o 10, zabieg jest na 11. Przejazd trwa 150 minut. Czyli muszę Mańkę przywieźć dzień wcześniej (o zgrozo!) autobusem, w taki upał, jeszcze muszę wziąć klatkę "chorobówkę", jedzenie, poidło, kocyki i wszystko co jej będzie potrzebne po zabiegu, zostawić ją w nowym mieszkaniu pod opieką męża, który nie będzie mógł nic remontować, żeby jej nie stresować. Sama mam tylko dwa autobusy powrotne, a wrócić muszę - do reszty stadka, no i Brunka, który potrzebuje spacerów przecież. Więc w dzień zabiegu wsiadam znowu w autobus, lecę do lecznicy, czekam aż Mania będzie mieć skończony zabieg i zacznie się wybudzać i wracam albo z nią, albo sama. Oczywiście zależy to od pogody, jej stanu i wszystkiego innego. Nie wiem jak to wszystko połączyć w zgrabną całość. Przeraża mnie trasa z nią  autobusem, ale co zrobić. 

poniedziałek, 5 sierpnia 2013

Stare mieszkanie

Dzisiaj chcę Wam pokazać nasze już sprzedane mieszkanie. Mam do niego ogromny sentyment, ponieważ wcześniej mieszkała tam moja babcia, spędziłam tam wiele niesamowitych i szczęśliwych dni, najpierw jako dziecko a potem jako dorosła. Ciężko było pogodzić mi się ze sprzedażą, ale tłumaczę sobie, że to tylko mury, wspomnienia zostaną na zawsze a dom jest tam, gdzie jest rodzina. 

Na początek nasz Bruno i balkonik:


Kuchnia - mała, ale dzięki wielkim szafom pomieściliśmy w niej wszystko, czego potrzebowaliśmy:
Przedpokój:

 I na koniec salon... Chciałam na początku przemalować ściany na cieplejszy odcień bieli a wyszła solidna wanilia! Było trochę za żółto z meblami, ale mimo wszystko uwielbiałam spędzać tu czas :-)
Łazienka... Na środku jest lustro z wyciętym odbiciem mnie - zdjęcie służyło do sprzedaży mieszkania, stąd taki zabieg. 
 Aha, jeszcze sypialnia! Spokojne kolory, książki, szafy i... klatka dziewczyn. Marzyłam o spokojnej sypialni, przed klatką stała tam komoda, miał to być pokój służący do snu i relaksu, ale było to najlepsze miejsce na klatkę, dlatego dla moich dziewczyn zrezygnowałam z pierwotnego zamysłu i ze spokojnego zrobił się pokój wspólny a ze snu budziły nas niejednokrotnie dzikie harce ogonków. 

Większość mebli zostanie wykorzystana w nowym domu. Kuchnia będzie utrzymana w nieco innym stylu, ale oczywiście będzie to także Ikea. Wszystko mamy ikeowskie, jak zdążyliście na pewno zauważyć. Z niewielką domieszką Home&You ;) Na początku w mieszkaniu królowały same beże, brązy, biele, ale z czasem chciało mi się koloru. Pojawiały się systematycznie różne akcenty, aż mieszkanie osiągnęło efekt jak na zdjęciach. Sypialnia na co dzień również była bardziej kolorowa - leżał tam dywanik koło łóżka a łóżko ozdobione było kolorowymi narzutami. Niestety nie doczekałam się niczego na oknach w salonie. Nie mogłam tam powiesić normalnych karniszy - okna były pod sam sufit, były również niestandardowe, więc z gotowych rozwiązań nic nie pasowało, a za zwykłe rolety płacić więcej i robić pod wymiar, też mi nie odpowiadało... Nie przeszkadzało to w niczym, gdyż mieszkanie znajduje się na ósmym piętrze, widoki były na całe miasto a nikt nie mógł nas podglądać. Trochę było łyso i surowo, ale się przyzwyczaiłam i tak zostało. Będę tęsknić za nim, ale cieszę się z nowego mieszkania mimo wszystko :-)

niedziela, 4 sierpnia 2013

Niedzielny poranek

Przez przypadek dowiedziałam się, że kosmetyki Original Source mają certyfikat wegański! Bardzo mnie to cieszy, chociaż z analizy składu są "trochę chemiczne" jak na moje oko, jeszcze dokładnie nie analizowałam, ale na pewno będę je kupować dla zapachu :-) Lubię czasami takie intensywne, a z rezygnowałam już jakiś czas z takich kosmetyków na rzecz wegańskich. 
Wczoraj mąż zrobił mi niespodziankę i przyjechał do mnie, a dzisiaj robimy sushi na śniadanie. Wyspaliśmy się porządnie. W noc była burza, zrobiło się lżej ale dzisiaj od rana znowu upał. Oglądaliśmy wieczorem "Martwe zło". Na plakacie widnieje napis "Nie było jeszcze tak przerażającego filmu" - ja, jako cykor okropny stwierdziłam, że to szczera prawda, a mąż twierdzi, że film jest ohydny :-) Nie skończyliśmy go oglądać, bo sen i zmęczenie wzięli górę, ale dzisiaj może obejrzymy do końca.
Miłego dnia życzę wszystkim czytelnikom!

sobota, 3 sierpnia 2013

Decyzja

Po dzisiejszej konsultacji z naszym weterynarzem, zapadła decyzja - trzeba operować. Zabieg w piątek. Bardzo proszę o trzymanie kciuków, żeby wszystko potoczyło się dobrze. Będę wariować do czasu, aż zabieg się odbędzie a potem aż Mania się wybudzi z narkozy. 
Wszyscy w domu się topimy. Nie lubię lata w mieście. Marzę o domku na wsi, gdzie drzewa dawałyby przyjemny cień. Może kiedyś będzie nam dane się przeprowadzić w takie miejsce. Póki co, będziemy mieszkać w środku miasta, ale w dość fajnej okolicy. Blisko znajduje się nasz weterynarz, Rossmann, Lidl, Tesco, przychodnia lekarska, przystanki i szkoła (opcjonalnie, gdyby się pojawił jakiś bobas w naszym życiu ;-)) Jeszcze znaleźć jakiś placyk, gdzie Bruno mógłby biegać luzem i jesteśmy urządzeni.  Na szczęście z okna mamy widok trochę na góry, trochę na miasto, ale jest też trochę zieleni. W miarę cicha, zadbana okolica. 
Mamy położone płytki w łazience na podłodze póki co, przesunięte drzwi do kuchni i trochę innych pierdół, ale końca nie widać. Bardzo bym chciała już się wprowadzić!

piątek, 2 sierpnia 2013

Zmiany...

Bardzo długo nie pisałam. Wiele się zmieniło. Po pierwsze w marcu straciliśmy naszego najdroższego psiego przyjaciela - Lakusia. Potem Helunię. Oprócz tego zmarła babcia mojego męża i zginął tragicznie jego kuzyn.  Jest to bardzo ciężki okres dla nas. Oprócz tego przeprowadzamy się. W miesiąc sprzedaliśmy mieszkanie, kupiliśmy nowe, teraz mąż remontuje i pracuje w nowym mieście a ja pomieszkuję u rodziców. Ze względu na zwierzęta wybraliśmy taką opcję. A z pozytywnych rzeczy - zamieszkała z nami Hanutka - szczurzyca wzięta z Fundacji Viva, oraz Bruno - psiak, którego ktoś porzucił z rodzeństwem w lutowy, zimny dzień pod sklepem. Szczeniaki miały może z dzień, góra dwa. Na szczęście trafiły pod opiekę człowieka - anioła współpracującego z jedną z fundacji, gdzie zostały odkarmione i wyrosły na urocze psie dzieciaki. Stamtąd Brunek trafił do nas. Będzie o nim osobny post, bo jest niesamowity i codziennie nas zadziwia. Życie płynie dalej. Zaczęliśmy z nimi nowy etap. Wszystko dzieje się tak szybko, że ledwo to ogarniamy, ale jakoś udaje się wszystko połączyć w zgrabną całość.
Dzisiaj zmartwiła mnie Mania - wyczułam guzek. Na moje oko to tłuszczak, ale weterynarzem nie jestem, a bardzo się obawiam ewentualnego zabiegu. Zbyt dużo śmierci jak na ten rok i teraz jeszcze ona. Dwa szczurki których już nie ma z nami, też miały guzy. Andzia guzy listwy mlecznej, Hela guz przysadki i pod koniec też guz listwy. Andzia nie wybudziła się z narkozy, Heli nawet nie próbowaliśmy operować - ze względu na guza przysadki, wiek i niewydolność serduszka. Była bardzo silna i dzielna. Do ostatniej chwili cieszyła się życiem. Pokory i radości powinniśmy uczyć się od zwierząt.