poniedziałek, 24 grudnia 2012

Życzenia.

Z okazji Świąt Bożego Narodzenia składamy wszystkim najlepsze życzenia! Niech ten świąteczny czas będzie spokojny, pełen chwil z najbliższymi i szczęścia. 

Od lewej: Mania, Lewa, Lakuś, Hela i Prawa. 


poniedziałek, 17 grudnia 2012

Chichot losu

Na wszystkich moich ulubionych blogach jest już bardzo świątecznie, dziewczyny ślicznie przystrajają swoje domy i się chwalą wspaniałymi efektami. Ja też tak chciałam, ale wiadomo - los lubi płatać psikusy kiedy najmniej się tego spodziewamy. Grudzień u mnie jest miesiącem weterynaryjnym. Przechodziliśmy przez krwiak na oku jednej z dziewuszek, poprzez popuchnięte dziąsła Lakusia, nowotwór drugiej dziewuszki, po zapalenie płuc trzeciej. Dziewuszka z nowotworem niestety nie wybudziła się z narkozy. Zaatakował w kilka dni. Bardzo nam jej brakuje. Każdy, kto miał do czynienia ze szczurkami, doskonale wie, jakie to urocze, mądre i wyjątkowe zwierzęta. Nasze stadko liczyło piątkę dziewuch razem z Andzią, każda inna, z innym charakterem, świetnie się dopełniały. Ona pełniła rolę tej najspokojniejszej. Przedstawiam Wam ją na zdjęciu.


Teraz walczymy o kolejną dziewuszkę. Z zapaleniem nie ma żartów, to bardzo poważna, szczurza choroba, ale jestem dobrej myśli. Poprawa szybko następuje. Jak to podsumowała moja mama - mamy więc w domu mały szpital i zabrakło miejsca na święta pełną parą, ale zdrowie moich zwierzaków jest teraz dla mnie priorytetem. W koszu i już na koszu zalega wielka sterta ubrań, ścierek itd. ponieważ pralkę udało się naprawić dopiero wczoraj. A raczej dopiero wczoraj była na to chwila czasu. Od dziesięciu dni strajkowała i zażądała wymiany łożyska. W samą porę, bo już nie mam czystych ubrań! 

środa, 5 grudnia 2012

Usługa "KUPUJ Z DOMU"

W poprzednim blogu pisałam o usłudze "kupuj z domu" katowickiej Ikei. Wiele osób jeszcze nie wie, ale  Ikea prowadzi sprzedaż wysyłkową.  Nie byłam zadowolona z usługi. Czas dostawy trwał około 10 dni (na stronie jest podane do 5 dni roboczych, a jak zadzwoniliśmy pytać ile taka dostawa średnio trwa, to poinformowano nas, że zazwyczaj właśnie 5 dni.), bo ukradli im jakieś kable, kurierzy nie chcieli wnieść przesyłki na górę, mimo, że taka usługa jest zawarta w cenie i dostaliśmy uszkodzony towar - reklamacja trwała ponad dwa tygodnie. Nie było faktury, chociaż miała być i ogólnie kosztowało to dużo nerwów i minut na telefonie. 
Postanowiłam jednak skorzystać z tej usługi jeszcze raz. Uzbrojona w czas, żeby przedmioty zostały dostarczone do świąt, biorąc poprawkę na wszelkie reklamacje i problemy, zrobiłam zamówienie. Opłaciłam. Za dwa dni otrzymałam wiadomość, że przesyłka została już nadana! Nie wiem czy ze względu na gabaryty czy ogólnie zmienili firmę kurierską - tę przesyłkę dostarczył mi DPD. Wszystko ładnie zapakowane, była i faktura i wszystko się zgadzało, nic nie uszkodzone... W trzy dni dostarczone. Zaskoczyło mnie to bardzo miło. Mam nadzieję, że już tak zawsze będzie, bo sprzedaż internetowa powinna przebiegać tak ZAWSZE. 

Dzisiaj mam zamiar zanurzyć się w czeluściach piwnicy i wyciągnąć świąteczne ozdoby. Lubię to, bardzo! Choinka już stoi i niecierpliwie czeka na przystrojenie :-)

wtorek, 4 grudnia 2012

Grudzień.

       Zbieram się do napisania notki już dłuższy czas, a nie nastąpiło to jeszcze, bo chciałabym pokazać Wam kilka zdjęć, a limit pojemności mi się wyczerpał i nie podjęłam decyzji, czy założyć wirtualny album i wklejać linki, czy zapłacić i mieć dalej w google, czy przeprowadzić blog w miejsce, które będzie bez limitów. Póki co melduję, że żyję i mam się nieźle :-)
       Zanim przedstawiłam Wam wszystkich domowników, grono wspomnianych powiększyło się o jednego osobnika - Manię. Urocza szczurzyca! Sami zobaczycie, jak tylko ogarnę te zdjęcia. 
   Grudzień mija pod kątem różnych projektów bardzo intensywnie. Planujemy urodziny mamy, projektujemy zaproszenia, obrabiamy zaległe zdjęcia dla przyjaciół, poza tym jeszcze ślub kuzynki - przymierzanie sukienek i szukanie tej jedynej, do świąt chcę też zgrać wszystkie rodzinne filmy z kaset wideo na płyty, trzeba pomalować ozdoby świąteczne z masy solnej, polukrować pierniki, trzeba przygotować też prezenty... Wszystko jest bardzo czasochłonne, ale nie narzekam, sprawia mi to radość. 
      No i pytanie mam, gdyby ktoś tu wszedł i się znał na rzeczy - chciałabym kupić pochłaniacz wilgoci. Wymieniliśmy okna, wszystko jest szczelne i jak to bywa w bloku, zalęgła nam się wilgoć. Wszystkie plastikowe pochłaniacze nie wchodzą w grę ze względu na swoją nikłą estetykę. Wczoraj znalazłam taki: pochłaniacz wilgoci. Opinie na stronie nie są pozytywne, ale może ktoś taki miał i powie czy to rzeczywiście nie daje rady.  Póki co, wietrzę ile się da :-)

niedziela, 18 listopada 2012

Apel!


Każdego dnia zwierzęta ze schroniska czekają na Twoją pomoc. Wystarczy tylko wejść na niżej podaną stronę kliknąć w symbol pustej miski. 
70 kliknięć, to poprawa warunków bytu jednego zwierzaka ze schroniska. Nie stój, nie czekaj, pomóż! http://www.pustamiska.pl
Jest to akcja podobna do "PAJACYKA", ale pomagamy zwierzętom.
Celem akcji jest poprawa standardów bytu cierpiących w schroniskach zwierząt, poprzez zbieranie środków finasowych z emisji reklam.
Jeśli możecie, to wejdźcie raz dziennie: www.pustamiska.pl


wtorek, 30 października 2012

Niemiła niespodzianka

               Po zmywarce, oknach i dogorywającej pralce przyszedł czas na junkers. Przestał grzać wodę, a w pewnym momencie jak moja męska połówka zaczęła przy nim majstrować, przepięknie trysnął wodą na całą kuchnię.  Sytuacja opanowana, ale junkers grzeje tylko jak jest odkręcony maksymalnie, a to też zależy od jego humoru. Shit happens. szkoda tylko, że ze zdwojoną siłą w moim domu.

Dodatkowo zbiłam niechcący ulubioną doniczkę. (^%$#^&*!!!!)

poniedziałek, 29 października 2012

Rozczarowanie i nowa umiejętność

                W ramach mojego świadkowania, wybrałam się dzisiaj z przyszłą panną młodą do salonów ślubnych oglądnąć dostępne suknie. Jeden salon nieczynny, w drugim nie ma samodzielnego dostępu do sukien, bo kradzieże zdarzały się notorycznie. Można się umówić na termin, oglądanie wyłącznie z właścicielką, a termin najbliższy to grudzień bieżącego roku. Tyle było tych saloników, zostały dwa. I zerowy wybór. 
Posiadłam nową umiejętność - grzebień dziewiarski w podstawach jest już mój! Natomiast poległam na prozaicznej czynności rozplątywania włóczki. No cóż, wszystkiego nie można mieć :-)


czwartek, 25 października 2012

Grzebień dziewiarski i Mikołajek

Dzisiaj otrzymałam przesyłkę z księgarni. Zamówiłam "Przepisy Mikołajka" i "Robótki na grzebieniu dziewiarskim". Na Mikołajka choruję od dziecka, odkąd sięgnęłam w bibliotece po pierwszą książkę o nim. Więc każda pozycja z jego wizerunkiem jest pozycją na liście "must have". Na to, czym jest grzebień dziewiarski, trafiłam przypadkiem w necie. Poczytałam odrobinkę i zapragnęłam go mieć. Podobno łatwiejsze i szybsze niż robota na drutach. Samego grzebienia nie mogłam niestety znaleźć, ale na allegro znalazłam w komplecie z książką i elementami do nauki. No to szybko zamówiłam i od dzisiaj mam! Rzeczywiście, nie wydaje się to bardzo skomplikowane, ale zobaczymy, jak zabiorę się do roboty. 


piątek, 19 października 2012

Co nowego?


                Pokażę Wam jeszcze mój wrzos w wymarzonej osłonie doniczki. Ozdabia pokój już od jakiegoś tygodnia. Niedawno kupiłam też "Zwierciadło" z kalendarzem - tegoroczne edycje bardzo trafiły w mój gust. Wybrałam wersję czarno - różową. Na dolnym zdjęciu widać nowy dywanik. Niestety, jest już pozaciągany, ponieważ mój pies jakoś nie pała do niego sympatią. Stara się go ugnieść na wzór kocyka pod którym śpi. Będę musiała jakoś naprostować te nitki. 

Piątkowe śniadanie


Umilając sobie czas na chorobowym, powstało szybkie, ale efektowne śniadanie - tarta z ciasta francuskiego  z gruszkami i gorgonzolą. Danie to bardziej nadaje się na obiad, ale czasami trzeba sobie dogodzić już z samego rana :-)

Przepis na tartę z gruszkami i gorgonzolą, bardzo szybki i tani:
gotowe ciasto francuskie
dwie gruszki
ser gorgonzola
garść obranych orzechów włoskich
pieprz

Na cieście układamy gruszki, posypujemy serkiem, orzechami, opruszamy pieprzem. Całość na 10 minut do piekarnika z termoobiegiem, 200 stopni. I gotowe!

wtorek, 16 października 2012

Chorobowo

Chorób w naszym domku ciąg dalszy. Małżonek na L4, ja leczę kaszel tabletkami, które powalają mnie na całą noc i pół dnia do łóżka ze snem na powiekach. 
A sen, dzisiaj bardzo śmieszny miałam. Śniło mi się, że byłam w programie "Perfekcyjna pani domu" i pouczałam Małgosię Rozenek, bo okazałam się bogatsza w doświadczenie w prowadzeniu domu. 
Poza tym trochę się dzieje. Kuzynka poprosiła mnie o bycie świadkiem na jej ślubie. Bardzo się cieszę, będzie to mój pierwszy raz w takiej roli, a przeróżne aspekty planowania uroczystości uwielbiam! Poza tym jestem bardzo blisko spełnienia kilku moich małych marzeń. Ale o tym w osobnym poście kiedyś napiszę. nie chcę zapeszyć. 
No nic, czas na moje magiczne tabletki i do łóżka, dobranoc wszystkim :-)

środa, 10 października 2012

Kosmetyki Alverde


               Od jakiegoś czasu planowałam zakup kosmetyków naturalnych. Przeczytałam dużo pozytywnych opinii o Rossmannowych kosmetykach Alterra. Któregoś dnia wybrałam się do drogerii, ale kupiłam jedynie szampon, odżywkę i mydełko. Z resztą na półkach bez szału w rodzajach, nie było z czego wybierać. Jedna odżywka do włosów, z kremów do twarzy też nie znalazłam nic odpowiedniego dla siebie i byłam nieco rozczarowana.  Mydło i szampon bardzo mi podpasowały. Trafiłam w międzyczasie na recenzje innych kosmetyków, bardzo podobnych do Alterry - Alverde dostępne w drogeriach DM. Doszłam do wniosku, że wybór będzie na pewno większy, więc wczoraj wybrałam się na zakupy. Zaszłam do nabliższego DMu i... Nie zawiodłam się. Znalazłam wszystko, czego potrzebowałam. Pierwsze testy za mną. Hitem są dla mnie mydełka: Jedno mandarynkowo-waniliowe (słodkie, przesłodkie, cudowny zapach), drugie czereśniowo-anyżowe - idealne na porę jesienno-zimową. Niestety jest to wersja limitowana, ale na pewno dokupię sobie ze dwa opakowania na ten sezon. 

piątek, 5 października 2012

Cynamon przede wszystkim

               Chodziły za mną od jakiegoś czasu ciasteczka cynamonowe. Upiekłam je wczoraj, na deser. Za oknem było nieco szaro, słońce po przedwczorajszym pięknym dniu postanowiło się schować. Widocznie wychwala zasadę "co za dużo, to niezdrowo". Zapach cynamonu, rozchodzący się po mieszkaniu, jest idealnym dopalaczem w taki dzień.
               Przedstawiam Wam naszego wczorajszego, okiennego gościa, siedział tak około pół godziny i wcale się nie bał.  I jeszcze na koniec, kanapa z moją ulubioną półką. Wczoraj zamieszkały na niej grafiki Sam Toft. Oprócz tego od zawsze stoi na niej obraz, który dostałam kiedyś od rodziców. Wcześniej miał ramę, ale ściągnęłam ją po remoncie, tak bardziej mi się podoba. Stoi tam też lampka, którą używam podczas czytania  i robótek ręcznych. Kanapa to podobno najbrzydszy mebel na świecie - Beddinge z Ikei. Żeby pokój stał się bardziej przytulny, a także żeby oryginalne pokrycie się nie brudziło, co powodowało zawsze pokaz łysego materaca przez co najmniej dwa dni zanim wysechł po praniu- przykryłam ją wielką, białą narzutą. Czytałam też opinie, że ta kanapa się bardzo szybko psuje, rama pęka, materac się odkształca... Ja mam wersję z droższym materacem, kanapa ma ponad pięć lat. Nic  się nie połamało, materac też jest w porządku. Poza tym, jest bardzo praktyczna - dzięki niej możemy przyjmować gości z noclegiem i nie zajmuje dużo miejsca (co jest ważne w małych mieszkankach, takich jak nasze) i cena jest też bardzo przystępna. No i często jest używana - codziennie siadamy na niej popijając wieczorem herbatkę i gramy na Xboxie albo oglądamy filmy i seriale. Czasami też robimy sobie późne wieczorki filmowe, wtedy ją rozkładamy i śpimy w gościnnym. 

                


               Ikeę się albo kocha, albo nienawidzi. Ja należę do zwolenniczek. Odpowiada mi ten styl, myślę, że asortymentu jest tak wiele, że każdy może znaleźć coś dla siebie i stworzyć indywidualne wnętrze. Kolejną zaletą tego sklepu są dla mnie ceny i zazwyczaj bezproblemowe reklamacje i zwroty i praktyczność asortymentu. 

środa, 3 października 2012

Środowo

Witam, w piękny, słoneczny poranek! :-) Czuję się już trochę lepiej, męczy mnie kaszel nadal, ale to nie jest to, co było jeszcze dwa dni temu. Chyba przespaceruję się do biblioteki później. W końcu kiedyś trzeba powrócić wśród żywych. 
Przedstawiam Wam dzisiaj kilka migawek z Dni Drezna (impreza odbyła się w sierpniu). Mało, bo był straszny upał, duży tłum i ostre słońce. Ciężko było skupić się na robieniu zdjęć w takich "saunowych" warunkach. 
Drezno jest moim ukochanym miastem i gdybym miała możliwość, to przeprowadziłabym się tam nawet dzisiaj. W dolnym, lewym rogu, widać moją ulubioną ulicę. Znajduje się w samym centrum, niedaleko Frauenkirche i zawsze tętni życiem. Są tam knajpki i sklepiki, w których można kupić drobiazgi z akcentem drezdeńskim. Jest krótka, ale bardzo urocza, zawsze pełna turystów. 

poniedziałek, 1 października 2012

Książkowy handel

Gdyby ktoś miał i nie używał, to chętnie odkupię książkę "Polacy w osiemnastowiecznym Dreźnie" Jacka Staszewskiego :-) 

Poniedziałkowo

Pierwszy raz od dwóch tygodni, obudziłam się dzisiaj sama. Mężowi urlop się skończył. Wykąpałam się, wzięłam leki. Nałożyłam do miski wczorajszą sałatkę (szpinak, mango, maliny, orzeszki...pycha), weszłam na net i zastanawiam się co dalej. W sypialni czeka na mnie stos książek. Trochę kupionych, trochę pożyczonych... Zaczęłam od Murakamiego. Czytam jego trzecią książkę i powoli przechodzę od zachwytu w nudę. Wielu pisarzy ma pewien swój schemat, który czasem się podoba, a czasem zaczyna drażnić. 
Zaczynają mnie wkurzać te fragmenty o masturbacji, o kobietach, które ładne nie są, ale są interesujące... Za dużo tego jak dla mnie. 


niedziela, 30 września 2012

Pobudka

               O 3.45 rozdzwonił się domofon. Ktoś w niebieskim kapturze postanowił namiętnie nas pobudzić. Dzwonił z pięć razy i myślałam już, że trzeba będzie dzwonić na policję(prośby, żeby przestał, niewiele dawały, nic do niego nie docierało). Ale w końcu odszedł pewnym, szybkim krokiem. Super noc. Często się zdarza, że ludzie korzystają z możliwości dzwonienia do nas. To wina zmiany domofonu na taki numerkowy. Nasz numer mieszkania jest jednym z numerów, które najczęściej wybiera się intuicyjnie. Ulotki, bezdomni, zagubieni sąsiedzi, poczta - wszyscy dzwonią do nas. Irytuje mnie to, często nawet jak się nikogo nie spodziewam, to nie odbieram.

sobota, 29 września 2012

Co w planach?

               Zamarzyłam o tych "pufkach":
Alseda Ikea 

I do kompletu chciałabym osłonę doniczki:

Fridfull Ikea 

A w doniczce trzymałabym wrzos:-) Widziałam podobne chyba w Castoramie albo w Liroy Merlin. Muszę przyznać, że LM ostatnio mnie bardzo zaskoczył. Zawsze unikałam tego sklepu, bo myślałam, że nie oferuje nic ciekawego, aż niedawno przez przypadek tam zawędrowałam i... Olśnienie. Tyle fajnych rzeczy, dywaniki, zasłony, dodatki, lampki - naprawdę jest z czego wybierać.


(Zdjęcia pochodzą ze strony Ikea)

czwartek, 27 września 2012

Co nowego?

                Stało się. Kolejny raz przeziębiłam zatoki. W nocy obudził mnie ból spowodowany spływem okropnej mazi z nosa na dół. Prosto na gardło. Fajnie, że męża mam w domu na urlopie i się mną opiekuje.
                We wtorek byliśmy w kinie na "Jesteś Bogiem". Muszę przyznać, że film wzbudził we mnie spore emocje. Muzyka Paktofoniki, również i Kalibra 44, to muzyka mojej młodości. Na 80 minut przeniosłam się w czasie. Okazało się, że w Polsce też można kręcić dobre filmy, a nie tylko słodkopierdzące komedie romantyczne.  Polecam, bardzo polecam.
             

niedziela, 23 września 2012

Koniec remontu

          Plan wykonany. Remont, trwający ponad miesiąc, w końcu ukończony, dom posprzątany, półki powieszone, regały odkurzone. Brakuje tylko zasłon, które chcę sama uszyć. Jest jasno, przyjemnie, bardzo spokojnie. Jestem bardzo zadowolona z mieszkaniowej metamorfozy, warto było!
               

wtorek, 18 września 2012

Powitalny post

          Dzień dobry! A raczej dobry wieczór. Bez zbędnych wstępów- o czym będę pisać? O wszystkim 
 i o niczym.   Będzie o moim życiu, pasjach, pewnie też o tym co mnie wkurza i tym, co sprawia mi radość. 
Wiecie ile musiałam się nagimnastykować, żeby nazwa bloga odzwierciedliła choć trochę moją osobowość? Cały dzień siedziałam i wymyślałam. Wszelkie moje wariacje były pozajmowane. Aż w końcu siedząc, pomyślałam o kolorze nowej farby w salonie. Uf, okazało się, że jest wolna. Szybko zapisałam i oto jestem :-)