środa, 27 listopada 2013

Ja

Dzisiaj trochę ekshibicjonizmu blogowego... Korzystając z okazji, że leżę w łóżku powalona chorobą, przeglądam archiwum zdjęć na dysku. Trafiłam na to. Zrobił mi je mąż, niedługo po ślubie i po tym, jak ścięłam włosy. Bardzo je lubię :-) 


I jeszcze jedno... To z czasów, gdy byliśmy jeszcze narzeczeństwem. Zapomniałam o tym zdjęciu całkowicie, a kiedyś też je bardzo lubiłam!


poniedziałek, 25 listopada 2013

"Herbaciarnia Madeline" i nasz chlebek


Jakiś czas temu, wpadł mi w ręce ebook "Herbaciarnia Madeline". Bardzo mi przypadła do gustu ta książka. Optymizm, przyjaźń, dobra energia - to pierwsze moje skojarzenia po przeczytaniu. Pozwólcie, że przytoczę Wam opis książki z "Lubimy czytać"

"Julia Evarts i jej pięcioletnia córka Gracie znajdują na ganku zaskakujący prezent: kawałki chleba przyjaźni amiszów i liścik: „Mam nadzieję, że będzie smakowało”. Do prezentu dołączone są przepis na chleb oraz zachęta, by podzielić się nim z przyjaciółmi. Po namowach córki Julia wręcza torebki chlebowego zakwasu Hannah de Brisay, wiolonczelistce, której kariera i małżeństwo gwałtownie się skończyły, i Madeline Davis, która niedawno otworzyła w Avalon salon herbaciany. Właśnie w salonie herbacianym Madeline między kobietami rodzi się przyjaźń, która na zawsze zmieni ich życie..."

Gdy przeczytałam książkę, wiedziałam, że na pewno kupię wersję papierową i wręczę ją mojej przyjaciółce. Chciałam, żeby zaznała tego samego czytając. W myślach miałam gdzieś pomysł na rozpoczęcie chlebkowej tradycji, ale potem trafił nam się Bruno, przeprowadzka... Przyziemne sprawy sprawiły, że pomysł pokryła warstwa solidnego kurzu. Aż tu niespodziewanie tydzień temu, moja mama przywiozła mi zakwas z przepisem i taką samą radą- aby podzielić się nim z przyjaciółmi! Śmiałam się z niesamowitego przypadku, mama dostała go od swojej koleżanki. Ciekawe, jak długa drogę już przebył? Niestety z racji tego, że w nowym mieście nie znamy nikogo, komu moglibyśmy wręczyć zakwas, dzisiaj mąż upiekł ten chlebek. A raczej mega wielki bochen, bo nie rozdzielił go na porcje. Pachnie przepięknie. mieliśmy niemały kłopot z obliczeniem czasu potrzebnego do wypieczenia środka, ale jakoś się udało. Smakuje też bardzo dobrze. 
Kolejny raz zbieg okoliczności sprawił, że spełniło się moje jakieś drobne marzenie. Żałuję tylko, że nie mieliśmy z kim się podzielić, ale kiedy znajdziemy sobie miejscowych przyjaciół, na pewno reaktywuje ten miły łańcuszek.

środa, 20 listopada 2013

wtorek, 19 listopada 2013

Bruno i nowe legowisko


Brunoliński w nowym legowisku. Na początku kupiliśmy mu taki sam koszyk, ale w kolorze brązowym. Ten mama kupiła dla Gabi, ale jej nie przypadł do gustu, więc oddała nam. Nam obojgu się czarna wersja kosza bardziej podoba niż stara brązowa (w brązowym Bruno trzymał tylko swoje zabawki, a w tym dzisiaj siedział), tak więc ten zostaje u nas, a brązowy oddamy. Oba kosze są marki Lindo. Ich zdecydowana zaletą jest tworzywo, z którego są wykonane. Wiklinowe wyglądają pięknie, ale często są gryzione przez psy. Taki plastikowy łatwo utrzymać w czystości i nic nie kusi żeby pogryźć.Oba kosze tradycyjnie kupiłyśmy w Zooplusie. Tak wiem, często o nim piszę, ale jest to jeden z dwóch moich ulubionych sklepów internetowych z akcesoriami dla zwierząt. A to u nas częste zakupy przy takim dobrodziejstwie inwentarza  ;-). Drugim ulubionym sklepem jest Keko. W Keko kupuję karmę i przysmaki dla szczurków, mają rozsądne ceny dobrych marek i większe paczki, co się zdecydowanie nam opłaca.

Ulubione książki z dzieciństwa

Do zrobienia pozostał nam tylko przedpokój (znowu mam nową wizję!) i balkon w całości. A tak, to zostały tylko drobnostki typu wstawić drzwi, powiesić lampy i dokończyć kawałek łazienki. Powoli segreguję rzeczy i układam. Rozładowałam kartony z moimi książkami z dzieciństwa. W dawnym domu wylądowały w piwnicy szczelnie pozaklejane w kartonach z braku miejsca na regałach,  w mieszkaniu pozostało tylko kilka pozycji do których chętnie wracam. W biblioteczce trzymam "Kubusia Puchatka" A.A. Milne (ktoś zostawił ją z innymi książkami pod boksem ze śmietnikami, gdzie znalazł je mój tato i wziął korzystając, że były w niezłym stanie), "Nowe przygody Mikołajka" i dwa kolejne tomy (kupiłam sobie jako dorosła, a stare klasyczne, małe książeczki o przygodach Mikołajka notorycznie wypożyczałam z biblioteki. Do dzisiaj marzę, żeby mieć całą serię na własność. Może Mikołaj to przeczyta i mi przyniesie w tym roku?), "Dyrdymałki i inne wiersze" Ireny Suchorzewskiej (Cudowne wierszyki!), baśnie Andersena (które nabyłam używane również jako dorosła, ale w dzieciństwie czytałam w innych wydaniach) i ukochana "Chłopcy z placu broni", którą mam po rodzicach. 
Lektury, na których również się wychowałam, a które przełożyłam dzisiaj do plastikowych pojemników i również schowam do piwnicy i będą czekać na małego ktosia, któremu przekażę wszystkie te moje literackie skarby to:

Książki Disney'a, które uwielbiałam, a pierwszą książką którą dostałam z tej serii był "Bernard i Bianka". To chyba pierwszy romans, który wpadł mi w ręce;-) Oprócz tych książek na zdjęciu, mam jeszcze kilka wydanych w większym formacie.

"Martynka i jej mały świat" oraz "Niezwykłe przygody Kasi i Pawła" - cudowne, przepiękne ilustracje!

"Martusia i Gufi" oraz "Kasia i Bari" - od dziecka uwielbiałam książki o psach :-)

Wiersze Jana Brzechwy, wyeksploatowane do granic możliwości, klasyk!

Gazetka "Już czytam". Świetne opowiadania, komiksy. Żałuję, że uchowało mi się tak niewiele egzemplarzy, kiedyś miałam wszystkie. Teraz chętnie bym dokupiła resztę...

"Dzieci z Bullerbyn" Astrid Lindgren. Pierwsza książka, którą przeczytałam od deski do deski sama w jeden wieczór. I druga pozycja tej samej autorki. Po krótkim zastanowieniu, pozostają też w domu na półce. 

Oprócz tych książek namiętnie czytałam regularnie także "Dynastię Miziołków" - najbardziej podobał mi się motyw ze szczurem. Nawet w najśmielszych dziecięcych marzeniach nie posunęłam się o myśl, że będę mieć w przyszłości tyle ogonów w domu! Bardzo podobała mi się również "Mała księżniczka" Frances Hodgson Burnett. Nigdy też nie miałam jej na własność, ale regularnie wypożyczałam. 
Gdy byłam już nieco starszym dzieckiem i poznałam moja dotychczasową przyjaciółkę (poznałyśmy się w 4 klasie podstawówki) to wypożyczałyśmy razem książki z cyklu "Jeżycjady" Małgorzaty Musierowicz i czytałyśmy po szkole. Każda w swoim domu, ale to przez jakiś czas był nasz wspólny rytuał.
Nigdy nie przeczytałam cyklu "Ani  z Zielonego Wzgórza" ale za to "Tajemniczy ogród" urzekał mnie regularnie swoim klimatem. Jako dziecko sięgałam też po dzieła Mickiewicza (uwielbiam epokę romantyzmu, wtedy jeszcze nie wiedziałam, że jest coś takiego, ale już mnie do tego ciągnęło), a jego dramaty wystawiałam w domu za pomocą lalek Barbie :-)
Książki odkąd pamiętam były dla mnie bardzo ważne. Dzięki rodzicom szanuję wszelkie lektury. Używane i po kimś mają dla mnie taką samą wartość, jak te nowe.Podziwiałam mojego tatę, gdy mi czytał je wieczorami. Pragnęłam czytać sama i nie wierzyłam mu, że kiedyś się nauczę i że jest to bardzo proste. A dzisiaj mam nadzieję, że kiedyś sama będę mogła tak samo zapewniać nasze dziecko :-)

niedziela, 17 listopada 2013

Szczury w komplecie

Dzisiaj monotematycznie - zwierzęta. Tym razem moje. Wczoraj, podczas sprzątania w klatce, udało mi się zrobić zdjęcie całego stadka moich dziewczyn. To chyba jedyne, wspólne zdjęcie. Od lewej: Inka, Lewa, Hania, Milka, Mania, Prawa. No niech ktoś mi powie, że szczury nie są  cudowne!


A tu bonus, oczywiście Brunka nie mogło zabraknąć, ciekawski jak zawsze:


Karmniki z Zooplus

Zooplus przygotował ofertę dla dzikich zwierząt. Mi do gustu przypadły dwa karmniki:

Zdjęcie pochodzi ze strony Zooplus

Zdjęcie pochodzi ze strony Zooplus

Szczerze przyznam, że nigdy nie dokarmiałam dzikich zwierząt. Nie znam się na tym. Nie wiem, czy te budki są praktyczne czy nie. Ale pomyślałam, że byłaby to świetna zimowa ozdoba balkonu, a przy okazji może zleciałyby do nas jakieś ptaszki na ucztę? W każdym razie oferta zwróciła moją uwagę na fakt, że warto też pomagać dzikim zwierzętom, kiedy warunki atmosferyczne są niekorzystne. Dlatego, nie wiem czy kupię taki gadżet, ale na pewno wdrążę się w temat i będę pomagać, na tyle, na ile będę w stanie :-)
A tu - Zooplus, można obejrzeć całą ofertę skierowaną do tej specyficznej grupy zwierzaków. 


piątek, 15 listopada 2013

Chory Bruno

Wczoraj zauważyłam, że Bruno ma gluty w jednym oku. Zielona wydzielina plus z godziny na godzinę coraz bardziej czerwona źrenica. Diagnoza - zapalenie spojówki. Biedak jakoś daje sobie zakropić oczęta. Teraz siedzimy rozwaleni oboje na kanapie i czekamy na zamówienie z Zooplus. Oby dzisiaj przyszło, bo zamówiłam m.in. kilogramowe wiadro uszu dla Brunka- na pocieszenie w chorobie jak znalazł ;-) 

poniedziałek, 11 listopada 2013

Wielki Gatsby


Oglądaliście? Ja niedawno i szczerze mówiąc, film urzekł mnie przekoloryzowaniem, narracją, muzyką... A zamówienie na książkę czeka w Empiku na zrealizowanie :-) 




Wnękowa decyzja

No nic. Podjęłam decyzję. Nie da się nic zrobić z wnęką, nie wyrównując ścian. Tak czy inaczej byłyby widoczne krzywizny. W sumie jedyną rzeczy którą można zastosować bez kucia byłaby jakaś kotara, ale praktyczniej będzie ze zwykłymi drzwiami. Pogodziłam się z myślą, że pewnych spraw nie dam rady przyspieszyć, jak chcę, żeby to jakoś wyglądało. 

niedziela, 10 listopada 2013

Plan mieszkania


Dzisiaj postanowiłam Wam pokazać, jaki mamy układ mieszkania. Nie jest to nowe budownictwo ani moja wymarzona kamienica, ale mieszkanie ma wiele zalet, o których pisałam wcześniej - przestrzenny widok z okien, dobre położenie bloku, opłaty (przynajmniej za ogrzewanie) niższe niż w kamienicy - czyli wszystko to, czego potrzebowaliśmy na start w nowym mieście. Nie porywaliśmy się na zakup dużego, wymarzonego mieszkania, bo nie wiemy, jak potoczą się nasze losy i czy zostaniemy tu na stałe. Mieszkanie ma trzy pokoje i ślepą, mikro kuchnię w oryginale. My przenieśliśmy kuchnię do jednego z pokoi, a w kuchni urządzamy sobie malutką garderobę połączoną z pralnią. Praktyczniej by było w miejscu kuchni urządzić łazienkę a w miejscu łazienki garderobę - wtedy byłaby bliżej sypialni i od razu można by było chować na przykład płaszcze po wejściu do domu, ale niestety, nie mieliśmy tyle czasu, żeby aż tak przearanżować układ. Jak widać na planie, mam w przedpokoju wnękę. Znajduje się w niej licznik i zaślepiona rura od gazu. Nie dość, że nie mogę tego po prostu zabudować, bo musi być dojście - wiadomo, to jeszcze ściany są tak krzywe, że nie mam kompletnie pomysłu na aranżację tego kącika. Co prawda, moglibyśmy podrównać wszystko, ale jak pomyślę o kolejnym kuciu ścian... Szukam jakiś inspiracji, ale nie wiem czy niestety nie będę zmuszona na solidne wyrównanie. 

wtorek, 5 listopada 2013

Gabi i różności


Podczas ubiegłego weekendu, gościliśmy moich rodziców i Gabi. Wyprzytulałam się z nią za wszystkie czasy, bo Bruno to przytulak i owszem, ale na jego zasadach. Nie za długo, bez buziaków, a najlepiej to drapać po prost po brzuszku. Gabi lgnie za to do człowieka z ogromną mocą. Jest cudowna, malutka i żałuję już, że nie mieszka z nami. Bruno też się do niej bardzo przywiązał i dopiero dzisiaj przeszła mu rozpacz po wyjeździe naszych gości. Uwielbiamy ją wszyscy!
Postępy w remoncie powoli, ale do przodu. Mamy już płytki w garderobie i pomalowane ściany. Mam nadzieję, że reszta w miarę szybko pójdzie, bo ciągle chodzę i się o coś obijam, potykam. Wszędzie leżą worki, kartony. Cierpią też na tym zwierzęta, dziewczyny nie mają solidnych wybiegów, no Bruno niby sobie jakoś radzi, ale też nie może poszaleć w zabawie. 
Poza tym udało mi się wygrać podwójny karnet miesięczny na projekcje filmowe w ramach DKFu! Śmiałam się, bo rano jeszcze narzekałam mężowi, że ciekawe tytuły będą wyświetlać, a nie ma teraz pieniędzy ani czasu żeby się swobodnie wybrać gdzieś razem. A potem szybki, prosty konkurs na Facebooku i proszę. Czasami życie funduje naprawę miłe niespodzianki :-)