środa, 30 października 2013

H&M

Zdjęcie pochodzi ze strony H&M
Przyjaciółka podesłała mi dzisiaj link. Jak widać H&M ubiera nie tylko ludzi i mieszkania, ale i zwierzęta ;-) Ten modny sweterek można nabyć o tu -klik.

poniedziałek, 28 października 2013

Domowe melodie




Poniedziałkowy poprawiacz humoru... Polecam też ich inne utwory! :-)

Bruno


"No kiedy wyremontujecie ten balkon, jak ja mam tu siedzieć?" :-)

Gabi

W sobotę do naszej rodziny dołączyła Gabi. Jest to cudna mała suczka, wyglądająca jak jamnik bez ogonka. I podobna do Brunka! Dwa karmelki.  Rodzice przygarnęli ją spod skrzydeł Stowarzyszenia Łapa.  








piątek, 25 października 2013

Dylemat

Hej, hej! Jako, że jestem typem szukającym sobie zawsze wydatków (jakby ich przy remoncie było mało), to zapragnęłam zakupić malutki, cyfrowy aparat do torebki. Aby mieć go zawsze przy sobie i uwieczniać codzienne chwile, spacery z psem, bez psa, miasto, nas razem itp. Wiadomo, o co chodzi. Lustrzanka w torbie to spory bagaż, a czasami chciałabym wyjść i z aparatem i małą torebką. Stąd pytanie kieruję do Was - czy używacie takiego sprzętu, jak tak to co polecacie i dlaczego? 

czwartek, 24 października 2013

Nowinki remontowe

Żyję grudniem i świętami już. Może dlatego, że tak realnie kalkulując, dopiero wtedy będziemy urządzeni. Święta w nowym domu widzę w kolorach jednego z moich dywaników - czerwień, biel, błękit i zieleń. Tak się wczułam, że połowę prezentów dla najbliższych mam już kupionych. Mam nadzieję, że mimo tylu przykrości, które nas spotkały w tym roku, odnajdziemy świątecznego ducha i będziemy je celebrować z uśmiechem na ustach. 
Niestety z zasłonką prysznicową nic nie wymyśliliśmy, trzeba było kupić kabinę. Szkoda, bo łazience trochę ubyło stylu, który chciałam stworzyć, no ale nic. Strona praktyczna wygrała. W sypialni mamy podłogę, złożyliśmy też szafę w której będę trzymać ręczniki, obrusy itp. Trzy kartony rzeczy opróżnione, a w ogóle tego nie widać. One się jakoś magicznie mnożą! 

piątek, 18 października 2013

Bruno malutki

Dzisiaj chciałabym Wam pokazać, jak wyglądało życie Brunka, zanim do nas trafił. Na zdjęciach znajduje się on, jego rodzeństwo i inni towarzysze. 




 Ta pozycja z łapką na łapce sprawiła, że od razu się w nim zakochałam :-)










A te zdjęcia, były mniej więcej zrobione przed naszą adopcją. Chociaż wydaje mi się, że niewiele się zmienił, trochę może "zmężniał", to jednak waży teraz 10kg a nie 5. Doktor mówi, że większy nie urośnie, będzie tylko "nabierać ciałka". 


A to zdjęcie zdecydowało, że adoptujemy Brunka a nie jego rodzeństwo - bo braliśmy taką opcję pod uwagę. Ale że to rodzeństwo, to później się dowiedzieliśmy :-) Wcześniej wiedziałam tylko, że psiak, który będzie nasz, będzie mieć smutne oczy. Teraz w tych oczkach dostrzegam chochliki, ale mają w sobie coś magicznego. Wiele osób się nimi zachwyca na ulicy. 


Mam nadzieję, że jest u nas szczęśliwy, tak jak był w DT, co widać na zdjęciach :-) 

Psia moda

Brzydka pogoda już powoli nadchodzi, w związku z czym obmyślam, jak zabezpieczyć przed zimnem mojego Brunka. Nie jest on może typem zmarzlucha, ale będąc tu na studiach przekonałam się, jak pogoda potrafi dać popalić. Z resztą po remoncie planuję kilka dłuższych wycieczek. Na jesienny spadek temperatury wybrałam taki sweterek:

zdjęcie pochodzi ze strony Zooplus

A na zimę i zabawy w śniegu taki kombinezon:

zdjęcie pochodzi ze strony Zooplus

Jeszcze nie wiem co na to Brunek, ale mam nadzieję, że doceni mój gest, jak będzie minus dwadzieścia ;-) Pamiętam, że Lakuś bardzo marzł w zimie, a jako staruszek nawet na krótkich spacerach bardzo marzły mu nóżki. Jak Bruno będzie mieć też taki problem, to na dłuższe wypady pomyślę jeszcze o psich butach. Wiem, że psia moda budzi wiele kontrowersji, szczególnie jeżeli chodzi o małe rasy i np. majteczki na cieczkę wyszywane cyrkoniami i falbanami, których nie powstydziłaby się niejedna kobieta w sypialni, ale ja jestem zdania, że pies także marznie, a dzięki takim wynalazkom, można ułatwić sobie i psu życie. Ale oczywiście chodzi o to, aby psa ubrać a nie przebrać. Wszystko z umiarem. Dlatego wybrałam ubranka praktyczne, w stonowanych kolorach. 

środa, 16 października 2013

Pomóż Kamilowi!

"O czym myślałbyś, mając raka mózgu?

Kamil myśli o powrocie na Święta do domu. Tylko na które? Na które pozwoli guz. Nazywa się glejak i siedzi w mózgu mojego brata, Kamila. My nazywamy go potworem, strasznym paskudztwem, które rozlewa się po mózgu. Trudno jest go wyciąć, a że jest to nowotwór złośliwy, to operacje niewiele dają. Wiemy to, bo Kamil przeszedł już dwie. I guz powrócił, większy i groźniejszy. Drugi zabieg zadziałał jak płachta na byka, a radykalna radioterapia, która miała pomóc w walce z chorobą – jedynie pogorszyła stan Kamila - nastąpił udar mózgu, natomiast nowotwór na dobre zadomowił się w głowie Kamila, osiągając wielkość 7 x 7 cm! 


A zaczęło się od bólu głowy. Wydawałoby się, że to nic groźnego, ot, tabletka przeciwbólowa i przejdzie. Nie przeszedł. Badania wykazały glejaka. Był to maj 2012, końcówka studiów Kamila, wymarzona praca w sądzie – idealny początek dorosłego życia. Choroba sprawiła, że Kamil musiał zamienić garnitur na szpitalną piżamę, a pisanie magisterki na wysyłanie niezliczonej ilości maili z prośbą o konsultację. Gdy możliwości leczenia w Polsce się wyczerpały, zaczęliśmy szukać za granicą. Nasz cel był jeden – pozbyć się guza. Nie tylko go leczyć, ale wyleczyć. Guz zajmował 1/4 mózgu Kamila i był jak tykająca bomba. W Polsce nie było już żadnej nadziei. Poza wyrokiem za kilka miesięcy w zawiasach na kilka lat. Nie było czasu do stracenia, glejaki szybko odrastają, a że są oporne na leczenie, to sieją spustoszenie w mózgu. Szukaliśmy pomocy, gdzie się dało. Szwajcaria, Niemcy, Belgia – wszystko na nic, żadnej nowej nadziei. Usłyszałem tylko, że po co ciągam brata na konsultacje w takim stanie. Miałem się poddać i pozwolić mu spokojnie umrzeć? Nigdy!


Postanowiłem udowodnić, że nie ma rzeczy niemożliwych... po długich poszukiwaniach znaleźliśmy klinikę w Houston, która na swoim koncie ma wiele zwycięstw z glejakiem. Kamil został zakwalifikowany na leczenie metodą terapii genowej. Jedyne, co nas powstrzymało, żeby się spakować i lecieć za ocean to koszty: 600.000 zł za dwuletnie leczenie. Przez pół roku zbieraliśmy potrzebne fundusze. Szło powoli, ale i kwota do zebrania była kosmiczna. Gdy mieliśmy zebrane 200 tys. zł, postanowiliśmy, że nie ma na co czekać – lecimy do Houston! I była to najlepsza decyzja, jaką mogliśmy wtedy podjąć. Gdyby Kamil jeszcze chwilę był w Polsce - najprawdopodobniej nie przeżyłby następnych kilku miesięcy…


W klinice jesteśmy od 24 sierpnia. Po 5 tygodniach leczenia antyneoplastonami otrzymaliśmy zdjęcia mózgu Kamila…guz zmniejszył się o 34%. Terapia działa, i to działa rewelacyjnie! Jeśli w takim tempie będziemy pozbywać się guza, Kamil wróci do Polski szybciej, niż było planowane. Mieliśmy świadomość, że terapia mogła nie zadziałać, ale to była ostatnia deska ratunku. I działa, niszczy tego przeklętego guza!


Prosimy o pomoc w dalszej walce z glejakiem. Kamil przeszedł długą drogę, żeby być w tym miejscu, w którym jest teraz. Największą porażką będzie powrót do Polski, gdzie nie ma szans na wyleczenie. Koszty są ogromne, a dodatkowe leki mogą je zwiększać. Chcielibyśmy zebrać chociaż część potrzebnej kwoty, żeby Kamil nadal mógł być leczony metodą terapii genowej. Prosimy, bądźcie z nami w tym trudnym, ale dającym nadzieję na powrót do zdrowia, czasie. Bardzo tego potrzebujemy."

                                                                                                                       Daniel, brat Kamila





środa, 9 października 2013

Bruno i remont

Bruno budowlaniec. Mina z cyklu "jestem biedny i niewinny, nigdzie nie wchodziłem, a pazury nie są przecież aż tak długie, żeby trzeba było iść jutro do tego okropnego doktora!"
Sprostuję - doktora mamy cudownego, tylko Bruno nie potrafi jeszcze tego docenić, bo nie trafił na weterynarza bez serca i powołania jeszcze i nie wie czym to może pachnieć (i oby nigdy to nie nastąpiło), a swoje niezadowolenie ostatnio okazał ugryzieniem doktora w palucha aż do krwi. Na szczęście doktor się na nas nie pogniewał za to, bo nie wiem gdzie byśmy leczyli nasze zwierzaki, a znaleźć szczurzego doktora w okolicy to nie lada wyzwanie.
A co do remontu... To mąż właśnie szlifuje gładź w sypialni - co widać na załączonym obrazku ;-)



piątek, 4 października 2013

10 postanowień

Postanowiłam zrobić listę rzeczy do zrobienia. Takich, które zawsze odkładam na jutro, a nigdy do końca nie realizuję. Jest to bardzo subiektywne, a siłą napędową jest jesień. Nawet jak nie świeci słońce, ta pora roku nastraja mnie optymistycznie. Znaczy dla mnie tyle, ile dla innych Sylwester. Taki rytuał przejścia, postanowień, nowej energii. Nie mam zamiaru zaczynać wszystkiego od teraz, ale spisana lista będzie mi przypominać, że mam swoje drobne cele do których chcę dążyć. No to zaczynam:
  1. Zacznę zdrowiej się odżywiać i przestanę znowu jeść mięso.
  2. Zetnę włosy tak, aby było mi wygodniej je czesać. Nie będę mieć wymówki, że głowa nieumyta, nieuczesana.
  3. Zacznę znowu ćwiczyć. Gry ruchowe na kinecta będę włączać co najmniej dwa razy w tygodniu i znajdę dodatkowo sport, który chętnie będę uprawiać na świeżym powietrzu.
  4. Jak ogarniemy remont, będę chodzić regularnie na długie spacery z Brunkiem.
  5. W końcu zacznę się uczyć niemieckiego.
  6. Przeczytam wszystkie zaległe książki.
  7. Będę więcej czasu poświęcać hobby - robieniu bransoletek itp.
  8. Więcej odkładać a mniej wydawać pieniędzy!
  9. Nauczę się obsługiwać maszynę do szycia.
  10. Będę szyć!

Światowy Dzień Zwierząt

Dzisiaj wypada Światowy Dzień Zwierząt. Pamiętajcie o swoich pupilach, ale także o zwierzętach, które potrzebują pomocy. Przypominam - pomoc nie oznacza milionów oddanych na rzecz potrzebujących (no chyba, że ktoś dysponuje taką kwotą i ma ochotę zrobić dobry uczynek), ale oznacza czynności, które często NIC nas nie kosztują. Może to być zlecenie stałe na złotówkę albo dwa złote na konto schroniska (zasada ziarnko do ziarnka...I mamy całkiem sporą kwotę), oddanie niepotrzebnego koca, prześcieradła na uszczelnienie budy, niepotrzebnej porcji karmy (czasami dodawane są gratisy do czegoś, np. ostatnio w Zooplusie dodawali 800g kociej karmy Royal Canin do zamówienia), oddawanie niepotrzebnych rzeczy na aukcje i bazarki - niejedno zwierzę wolontariusze wyciągnęli z okropnego stanu dzięki pieniądzom uzyskanym z takich źródeł (kto by pomyślał, że książka, która się wcale nie spodobała i ma pogiętą okładkę, może uratować życie), wystawienie wody pod blok w upalny dzień, albo otwarcie okna do piwnicy w zimowy wieczór, bycie domem tymczasowym, promowanie adopcji w internecie, wśród znajomych itp... Można też szlifować swój warsztat fotograficzny, robiąc zdjęcia zwierzętom do adopcji i potem tworzyć ogłoszenia w sieci, do wywieszenia... Można także adoptować, zamiast kupować. Sterylizować i kastrować własne zwierzęta - to także istotne w walce z bezdomnością. Jeździsz na studia, albo do partnera na weekendy? Możesz przewieźć psa/kota/szczura do domu stałego, który akurat stoi na Twojej trasie. Pomysłów jest masa. trzeba tylko chcieć. Nie można myśleć, że "ja świata nie zmienię". Właśnie takie drobne gesty zmieniają świat. Czynią cuda. Pamiętajcie proszę o tym. 

środa, 2 października 2013

I książki mają swoje miejsce!

Wczoraj udało mi się poukładać wszystkie książki na regałach. Póki co, tak na roboczo, ale kilkanaście kartonów na podłodze już mniej. Oczywiście miałam pomocnika, no i wymyśliłam kolor dla nowej podłogi - nie jest dębowa, tylko brunkowa!