piątek, 27 czerwca 2014

Szczurze perypetie

Hania ma już prawie zagojoną ranę.  Mieszka już w dużej klatce i widać, że jest bardzo szczęśliwa z tego powodu. Dzisiaj zamówiłam nową partię granulatu bo od przyszłego tygodnia będziemy likwidować... Wszoły! Wyobrażacie sobie? Pierwszy raz w życiu mamy wątpliwą przyjemność z tymi pasożytami. Także wszystko do dezynfekcji. Byle tylko Hanka się wygoiła do końca. Niewydolność Lewej przyprawiła mnie o kolejny mini zawał parę dni temu. Zaczęła bardzo intensywnie oddychać, ale po podaniu leków jest już dużo lepiej. Wiem, że jest też w wieku, gdzie można się wszystkiego spodziewać, ale cieszę się z każdego kolejnego dnia spędzonego razem. 
Pisałam też o tym, że Mania wygrała konkurs fotograficzny o tematyce "Szczur potrzebuje szczura, taka jest jego natura". Wrzucam więc zwycięskie zdjęcie i zdjęcie po otrzymaniu nagród:-)



Nagrody ufundowało Niezłe Ziółko. Dziewczynom dałam na początek suszone warzywa i tylko Milka rozsmakowała się w tej formie, ale owoce to już szał ciał - wszystkie jadły :-) A suszonki po otwarciu paczek tak zapachniały, że sama chętnie bym je zjadła! Ale głupio dzieciom zabierać, ech ;-) W każdym razie postanowiłam kupić przy okazji maszynkę do suszenia żywności (czy ma to jakąś swoją nazwę?) i kiełkownicę. Na pewno wszyscy domownicy na tym skorzystają. 

środa, 25 czerwca 2014

Kwas chlebowy

Jakiś czas temu poprzez Streetcom dostałam do testowania paczkę z kwasem chlebowym. Był to mój pierwszy produkt do testowania.  Na początek kilka słów od producenta:

Naturalne źródło orzeźwienia

Razowy Kwas Chlebowy to naturalny napój gazowany, który powstaje wyłącznie z najwyższej jakości składników ‒ krystalicznej wody oraz słodów: żytniego i jęczmiennego. Nie zawiera konserwantów, nie jest sztucznie dosładzany i barwiony. Nawet gaz jest w nim naturalny. Niepowtarzalny smak zawdzięcza złocistym zbożom oraz naturalnym sokom owocowym: żurawinowemu i śliwkowemu.

Tradycja ze smakiem

Napój charakteryzuje się lekkim posmakiem podpieczonej skórki chleba ze słodką i kuszącą nutą karmelu. Warianty smakowe – żurawinowy i śliwkowy powstają po dodaniu naturalnych soków owocowych.

Jakość od pokoleń

Kwas chlebowy to napój z wielką tradycją. Już w X wieku był powszechnie lubiany i stosowany jako doskonały sposób na gaszenie pragnienia. Kwasy chlebowe od lat cenione są za swój wyjątkowy i orzeźwiający smak.

W trosce o Twoich bliskich

Dzisiaj, ze względu na naturalne składniki, jest również świetnym wyborem dla osób, które dbają o dietę swoją i swoich bliskich. Razowy Kwas Chlebowy doskonale gasi pragnienie, dodaje energii i zapewnia dobre samopoczucie całej rodziny.

Spróbuj!

Razowy Kwas Chlebowy to napój wyjątkowy. Polubi go każdy, kto ceni wspaniały smak oraz produkty pochodzenia naturalnego. Razowy Kwas Chlebowy to najwyższa jakość w kategorii napojów gazowanych. Spróbuj!


Byłam miło zaskoczona, jak otrzymałam paczkę. Logując się na Streetcom nie sądziłam, że kiedykolwiek wezmę udział w kampanii. W kartonie było 6 dużych butelek do testowania dla mnie i 17 mniejszych do rozdania. Nigdy wcześniej nie piłam napoju tego typu, więc ochoczo z Dawidem przystąpiliśmy do testowania. Ja spróbowałam i przepadłam. Jest to napój totalnie w moim stylu. Jest słodki, ale nie za bardzo, ciekawy w smaku, zdrowy i orzeźwiający. Długo trzyma temperaturę, więc idealnie sprawdził się na spacerach z psami podczas upałów. Dawid najbardziej lubi smak żurawinowy, mi w sumie smakują wszystkie warianty. My entuzjastycznie podeszliśmy do tego produktu, ale trzeba przyznać, że opinie testujących były różne. Kampania również mi się podobała, wszystko było fajnie i przejrzyście przygotowane. Już się rozliczyłam z raportów i ankiety końcowej, uważam, że była to fajna przygoda :-) Kwas na pewno na dobre zagości w mojej lodówce. A Wy mieliście okazję go spróbować?






niedziela, 22 czerwca 2014

Moje smutki

Smutno u nas. W piątek pożegnaliśmy Prawą, bo już było z nią źle. Guz szybko postępował i nie reagował na leki. Była z nami równo dwa lata. Mała, zadziorna na początku ale dzielna i waleczna jeżeli chodziło o zdrowie. 
Jesteśmy na półmetku z naszymi dziewczynami, 4 z nami, 4 za TM. 
Wiecie co jest najgorsze w tym wszystkim? Że szczury to naprawdę mądre i cudowne stworzenia. I kiedy się już człowiek dotrze, pozna nawyki, upodobania, bardzo się zbliży i wytworzy się silna więź, nadchodzi czas pożegnania. 
Prawa była niesamowita. Nasza więź dojrzewała powoli. Początkowo nie ufała człowiekowi i gryzła, gdy tylko zbliżyło się do niej rękę. Miałam pogryzione palce i nawet raz usta. Metodą małych kroczków udało się ją przekonać do siebie, a po wyleczeniu zapalenia płuc, po prostu czuć było od niej wdzięczność. Jedno z moich ulubionych ostatnich wspomnień to taki obrazek: włożyłam dziewczynom malutki domek do klatki. Wszystkie podchodziły z dużą rezerwą i strachem, aż wpadła w nie Prawa, przepchała się przez ten mini tłum swoimi łapkami i podeszła odważnie zobaczyć, co to za obcy element się pojawił na ich terenie. To przepychanie się wyglądało przekomicznie :-) Nie była typem strachusia. Kilka razy w starym mieszkaniu jako jedyna odważyła się zwiedzać to, co jest poza pokojem. Oczywiście bez naszej wiedzy :-) A jakie było niezadowolenie, jak przeszkodziliśmy w wycieczce i zanieśliśmy do klatki! 

Hanka tak grzebała w ranie, że zrobiła sobie mega ropień. Teraz zrobiła jej się rana otwarta i staramy się zwalczyć zakażenie bakteryjne. Jeździmy codziennie na oczyszczanie i nadal pilnujemy. A ona nadal uparcie znajduje sekundy, w których może coś sobie uszkodzić. Nadal bardzo chce wrócić do dziewczyn (wybiegi są mocno przez nas kontrolowane) ale już się przyzwyczaiła do nas i częstych podróży na rękach a to do kuchni, a to do toalety. Zaliczyła nawet z nami zakupy w Lidlu i oglądanie jednego domku na sprzedaż (na razie rozglądamy się za okazjami niezobowiązująco, ale kto wie?). Walczymy o nią i trzymamy kciuki, żeby bakterie nie okazały się jakimś syfem strasznym nie do pokonania. 

środa, 18 czerwca 2014

Noce żywych trupów

Chodzimy jak zombie. Hankę trzeba było zszywać jeszcze wczoraj, wyobrażacie sobie? Pilnujemy ją na zmianę przez całą dobę a ta i tak znajdzie sposób żeby pozbyć się tych szwów. Wczoraj wieczorem już ryczałam z przemęczenia pod prysznicem. Jedną ręką myłam głowę a w drugiej musiałam trzymać wysoko transporter z naszą mała zołzą, bo inaczej leciałabym znowu do weterynarza. 


niedziela, 15 czerwca 2014

Biorę udział w rozdaniu :-)


O tutaj... klik :-)

Zwierzakowo - podsumowanie tygodnia

Wpadłam na chwilkę napisać, że zdecydowanie DZIEJE SIĘ. Wolontariat w fundacji zajmuje mi bardzo dużo czasu. Przy okazji prawie nie śpimy. Dawid ma drugi tydzień nocek w pracy a ja albo nie śpię ze stresu albo... Po kolei. Jak wiecie mamy armagedon chorobowy wśród naszego szczurzego stadka. Prawa ma guza przysadki i miała mocno krytyczny moment w tym tygodniu, w myślach się z nią żegnałam. Wyszła z tego dość szybko, ma trudności z poruszaniem się, ale je, śpi, wychodzi na wybiegi - czyli funkcjonuje poza problemami z koordynacją całkiem nieźle. Poza tym w piątek (trzynastego!) Hania miała zabieg usunięcia guza sutka. Nie wierzę w przesądy, ale jeżeli chodzi o takie delikatne sprawy to mocno się denerwuję i staram się nie zapeszać losu, a przy okazji szukać pozytywnych znaków. Wszystko poszło na szczęście ok. Gdy już ją zabraliśmy do domu, nakarmiliśmy i położyliśmy do łóżka, cały stres ze mnie spłynął i poczułam, że gdybym mogła to przespałabym z dwie doby w całości. Ale nie ma tak dobrze. Hania zadbała o emocje. Wczoraj wieczorem zauważyłam, że wygryzła sobie szew do połowy! I znowu stres i szybka wycieczka do weterynarza. Pozszywali ją na nowo, ale od wczoraj na zmianę ją pilnujemy. Kombinowałam z wdziankami, ale mała zołza nic nie chce pomóc, wszystko ściąga.  Przy tym jest okropnie rozżalona, że nie może wejść do dużej klatki i na wybiegu ją cały czas kontroluję. Co się dziwić... Zastanawiam się, jak nauczyć Małą reagowania na wygryzanie szwu. Gdybym jakoś przekazała jej tę wiedzę, mogłabym spać do woli. Od wczoraj też oka prawie nie zmrużyła, tylko pilnuje Hanki razem z nami.


czwartek, 5 czerwca 2014

Fotopodsumowanie - maj 2014

Minia jest śpiochem. Ostatnia wychodzi z łóżka.


 Na początku maja mój balkonowy ogródek wyglądał tak:


W kuchni posadziłam dynię i bazylię.


Zasłony naprawdę zaciemniają pokój.


Kanapowy odpoczynek...


Mania. Nasza Mańcia zajęła pierwsze miejsce w konkursie o tematyce "szczur potrzebuje szczura, taka jest jego natura". To urodzona modelka, zdjęcie pokażę w osobnym poście.


Sputnikowe śpiochy...


Wielka radość bo do pokoju wpadła wielka mucha :-)


 Buziaki.


Balkonowe opalanie.


Kiedy my oglądamy filmy, Bruno czasami nie wytrzymuje ze zmęczenia i drzemie słodko obok.



Poduszka, która na początku leżała na krześle w kuchni, potem zdobiła salon, teraz znalazła miejsce w sypialni.


W Biedronce pojawiły się psie zabawki za 6zł, więc nie mogliśmy przejść obok nich obojętnie.


Powiesiłam też kolorowe doniczki z Tchibo które dostałam od mamy na zeszłoroczne urodziny. Nie miałam pomysłu co w nich posadzić więc wybrałam pelargonie (bo duże i tanie). Chociaż moje nie są piękne i dwie z nich jeszcze nie puściły nawet kwiatów, bardzo je mimo wszystko polubiłam. Ich zapach przypomina mi zapach w domu babci, babcia zawsze miała ich bardzo dużo u siebie.  Doniczki przewiesiłam na zewnątrz i raz niechcący jedną strąciłam. Doniczka przeżyła, kwiatek zgubił kilka liści ale też nic mu nie jest. Śmiałam się, bo jako jedyny na początku puścił kwiatki, wyglądało to tak, jakby docenił, życie i z niego korzystał, jakby nie było przeżyć upadek z 4 piętra to niezły wyczyn :-) Teraz kwiatki dalej wiszą na zewnątrz, ale przywiązałam je sznurkiem żeby więcej nie spadały. 


Poziomki...


Truskawki...


Mszyce zjadły mi bratki. Potem czaiły się na frezję, ale zaczęłam walkę z nimi chyba w odpowiednim momencie. Usuwałam je pod bieżącą wodą, rękami, pryskałam wodą z mlekiem, wodą z czosnkiem (całkiem niezły sposób, tylko niezbyt przyjemny dla nosa) i udało się. Uratowałam kwiatka. 


Zostałam również ambasadorką Streetcom i testerką kwasu chlebowego :-)


Żurawinowy - pyszności!


Dawid pomalował drabinkę...


Mimi degustowała gryzaki na balkonie...



A dziewczynom zamiast hamaczków powiesiłam koszyki.


Mania postanowiła skrócić mi kabel. Oczywiście na czas ich wybiegów wszelkie kable są odłączone. 


Najlepsza telewizja świata to szczurza telewizja :-)


Trochę chorowałam więc nadrobiłam zaległości w czytaniu.


Podawanie leków dziewczynom budzi w Brunku malutki lęk.


Takie roślinki znalazłam pod blokiem. Wiecie może jak się nazywają?


Poza tym dawno się nie odzywałam, bo dużo się działo. Prawa ma podejrzenie guza przysadki, Hania ma guza sutka, Lewej też coś się tworzy pod łapką. Bruno po spacerze kontuzjowany, jedna łapka stłuczona, druga lekko rozcięta. Także ciągle coś. 

Będę wolontariuszką w fundacji od której mamy Małą.