Ineczka - wczoraj pierwszy raz odważyła się sama wyjść z klatki. Uprawiała szpagaty na wysokości. Małymi kroczkami staje się dorosłym, oswojonym szczurem. Na drugim zdjęciu widać Helę, jak siedzi w puszce na ciastka. Wyjadała resztki. Bardzo jej się podobało to miejsce, bo inne dziewuchy nie były w stanie nić jej ukraść (co się często zdarza gdy je na otwartej przestrzeni).
Inka i Milka powoli rosną. Ale są to najbardziej dzikie szczury z którymi miałam do czynienia. Może to dlatego, że trafiły do nas gdy już mieliśmy kilka szczurów i to całkowicie zaspokaja ich potrzebę towarzystwa? Nie są w stanie jeszcze do końca zaufać człowiekowi. Podchodzą do ręki, wychodzą z klatki (Inka od wczoraj dopiero, ale to też ważna zmiana), biorą jedzenie, robią noski-noski, ale pogłaskać się nie dają. Na ramieniu też nie posiedzą, chyba, że muszą. Cała reszta po miesiącu była już obyta z ludźmi. No nic, najważniejsze, że nie są agresywne i są zdrowe, nad całą resztą będziemy pracować.
Co do klatki - już wyrobiłam sobie rytm sprzątania. Sprzątam co dwa-trzy dni i zajmuje mi to średnio godzinę, rozpoczynając od wyłapania wszystkich i puszczenia na kanapę, po przygotowanie jedzenia i picia. Klatka jest ciężka i ciężko ją się składa. Przydaje się do tego męska ręka. Najgorzej jest z wyciąganiem i wstawianiem półeczki, która jest zawieszona na prętach. To najgorsza dla mnie robota. Kuwety są rozmiaru naszej wanny! Dobrym wyborem był też zakup stojaka na kółkach. Dzięki temu bardzo łatwo jest je przetransportować do drugiego pokoju na czas wietrzenia i sprzątania. Ale mimo, że sprzątanie tyle mi zajmuje, to nie żałuję. Był to bardzo dobry wybór i dziewczyny też się w niej dobrze czują.