czwartek, 31 lipca 2014

Nasze malutkie stado

Zostały nam trzy dziewczynki i jest teraz tak okropnie pusto! Chociaż jestem zmęczona chorobami, bieganiem do weterynarza i zamartwianiem się, to jednak chodzi mi po głowie myśl, że chciałabym przygarnąć dwie młode dziewczynki. Póki co, walczymy z przypadłościami Lewej - jej serduszko ledwo działa, krążenie też ledwo, ledwo, ale się nie poddaje. Musimy się liczyć, że każdego dnia może się stać najgorsze, ale chyba dzięki temu tak bardzo docenia się jej obecność, każdy kęs jedzenia, skok i bieg przynoszą ogromną radość. 
Na pierwszym zdjęciu Milka:


Tu nasza dzielna  Lewandowska :-)


W komplecie.

Hania:


I najstarsza z najmłodszą :-)


W końcu znalazłam do klatki plastikowy badziew, którym mogę wypełnić puste pole. Jak wiecie moje zołzy nie potrafią żyć z mebelkami z polaru (niektóre są tak piękne i przytulne, a one nie chcą!), wszystko zrywają z prędkością światła i cały czas kombinowałam, jak zapełnić przestrzeń w klatce. Ostatnio na próbę zamówiłam z Zooplusa rozsuwany tunel. I to był strzał w dziesiątkę. Dziewczyny polubiły go od pierwszych chwil, tunel daje się swobodnie rozciągać i wyginać. Zamówiłam jeszcze dwa - już są w drodze do nas :-) 

czwartek, 24 lipca 2014

Domowe nowości

W niedzielę miałam urodziny. Dostałam od rodziców super rzeczy do domu - zestaw doniczek (które schowane czekają na swój debiut, chwilowo nie mam gdzie ich poustawiać), a oprócz nich latarenkę, podstawkę pod świece, świetną tacę i wisior ZE SZCZUREM! Ozdoby nie mają jeszcze swojego miejsca, ciągle się zastanawiam, gdzie im będzie najlepiej :-) Wisior jest dla mnie za duży jako biżuteria, ale powieszę go na sznurku na ścianie :-)





W Empiku spore przeceny, więc kupiłam torbę, podusię do dziennego i kalendarz.




 Urodziny spędziłam w Ikei na zakupach i w końcu kupiłam kosz do łazienki - robi za śmietniczek. 


 I nareszcie zrobiłam sobie brelok do kluczy :-)

Pośrednictwo.

Od jakiegoś czasu rozglądamy się za malutkim domkiem. Póki co nie trafiliśmy na dom idealny. Ale kilka spotkań z pośrednikami wystarczyło, żebym się do nich stuprocentowo zraziła. Nie wiem jak u Was to wygląda, ale ja mam porównanie z dwóch miast i doświadczenia identyczne. Przede wszystkim denerwująca standardowa gadka:
Numer 1. "proszę się szybko decydować, ja tu codziennie ludzi przyprowadzam, jutro już może być sprzedany". A ogłoszenia wiszą i wiszą... 
Numer 2. "To cicha i spokojna okolica". Podczas wywiadu środowiskowego z policjantem dowiedzieliśmy się, że dzielnica należy do jednych z najgorszych w mieście, mają tam statystycznie najwięcej interwencji. 
Numer 3. "Domek w okolicy miasta". Na żywo okazuje się, że trzeba jechać około pół godziny.
Numer 4. "Nie wiem". Standardowa odpowiedź na większość naszych pytań.

Masakra! Powoli zaczynam omijać oferty biur szerokim łukiem.

poniedziałek, 21 lipca 2014

Masakra

Tyle mnie nie było i nawet nie wiem, kiedy czas zleciał. Ciągle coś wypada - u weterynarza powinniśmy mieć wykupione miejsce noclegowe w poczekalni. Ciągle latamy z Lewą, to ogonek się nie goi, to oddech jest niepokojący... A jak się uspokoi ze szczurami, to psy zaczynają niedomagać. Mimi ma coś z żołądkiem, zdarza jej się wymiotować i mieć rozwolnienie. Trochę za często, musimy ją przebadać. Bruno alergik, uczulony na jakiegoś habazia na łące, jeszcze ma jakiegoś mini guzka/krostkę na udzie. Na okrągło coś smarujemy i dezynfekujemy, wmuszamy leki i obserwujemy. Opadam trochę z sił, bo nerwy są straszne. Dodatkowo dokładnie tydzień temu pożegnaliśmy Manię! :-( Jeżeli można mówić o spokojnej śmierci, to ona taką miała. Malowałam się przy klatce i obserwowałam dziewczyny - Mania leżała wtulona w swoje siostry w domku i umarła nagle, we śnie. Trwało to parę sekund. Celowo piszę umarła - nie znoszę mówić że coś zdechło. Ma to okropny wydźwięk. Także zostały nam trzy dziewczynki i totalnie popękane serca. Dopiero co odeszła Inka i Prawa. Wiem, że to część życia, ale nie zmienia to faktu, że bardzo ciężko się z tym wszystkim pogodzić. 

czwartek, 3 lipca 2014

Fotopodsumowanie - czerwiec 2014

Czerwiec upłynął pod szczurzym znakiem. Poświeciliśmy dziewczynom bardzo dużo czasu. Na pierwszym zdjęciu Prawa - jeszcze jak czuła się nieźle.


Lewa...


Trochę widoczków:



Malutka nowa aranżacja szafkowa:


Bruno nie wie gdzie się podziać jak sprzątam.


Nowe małe odkrycie: mydełko z roślinną gliceryną - fajnie nawilża!


Podczas upałów próbowałam przekonać dziewczyny do ochłody. Mimo niewielkiej ilości wody i smakołyków - nie udało się.


Prawunia się zajadała kaszką, tu jeszcze leki działały.







I Hanka - na krótko przed operacją. Widać na dole jej guza.


Mama mnie rozpieściła - dostałam w prezencie oleje, wodę różaną i letnie, kolorowe spodnie.



Niestety nie mamy czasu poopalać się równo, więc słońce łapie nas ukradkiem a potem chodzimy tacy "odrękawków" ;-) Na pierwszym planie Bruno w śmiesznej pozycji - usiadł jak Gabi :-)


Portretowo...


I Mania - nasza modelka.


Tak próbowaliśmy zabezpieczyć Hanię po zabiegu - sweterek skończył jako gustowny komin, a kołnierz i moje wyobrażenie sznurkowych szeleczek w ogóle nie wypaliło. Pozwoliła cyknąć w jednym i drugim kilka zdjęć a potem ściągnęła.



Odwiedziła nas Gabi i pomagała odsypiać.


Słoneczko...