Jesień jest dla mnie pewnym rytuałem przejścia, jak dla innych Sylwester albo urodziny. Oznacza początek, nową energię i czystą kartę. Kiedy inni narzekają na deszcz i zimno, ja się cieszę z kubka herbaty, książki i długich wieczorów.
Bycie wolontariuszem pochłania mnie coraz bardziej. To ciągła walka z wiatrakami, poświęcanie siebie, ale też i kopniak pozytywnej energii, że ludzie myślący podobnie walczą razem, wspierają się.
A co się dzieje w naszym mieszkanku?
Bruno potrafi nową komendę "pokaż jajka", a u Mimi po staremu. Mieszkanie samo w sobie przechodzi powoli jesienno - zimową metamorfozę. Również na balkonie klimat się zdecydowanie oziębił. Zniknęły już kwiaty i zioła, a stanęły iglaki.
Poza tym za nami trzecia rocznica ślubu :-)